Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jarzyna z miasteczka Luboń. Mam przejechane 21262.06 kilometrów w tym 1745.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.41 km/h.
Więcej o mnie.
Kontakt GG: 3482927

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl
liczniki

Tyle na razie mi się udało

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarzyna.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 200 km

Dystans całkowity:941.11 km (w terenie 100.00 km; 10.63%)
Czas w ruchu:38:02
Średnia prędkość:24.74 km/h
Maksymalna prędkość:55.60 km/h
Maks. tętno maksymalne:192 (95 %)
Maks. tętno średnie:147 (72 %)
Suma kalorii:6868 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:235.28 km i 9h 30m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
278.13 km 0.00 km teren
09:10 h 30.34 km/h:
Maks. pr.:55.60 km/h
Temperatura:25.0
HR max:192 ( 95%)
HR avg:147 ( 72%)
Podjazdy: m
Kalorie: 6868 kcal

Poznań - Kołobrzeg i nowy rekord;)

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 12.07.2011 | Komentarze 4

Zacznę od tego iż był to mój drugi wyjazd nad morze rowerem. Poprzedni miał miejsce 2 lata temu i do dzisiaj był rekordem jeżeli chodzi o dystans dzienny. Jednak oba te wyjazdy różniły się od siebie niesamowicie, ale o tym za chwilę.

Na pomysł wpadłem 2 dni temu, kiedy to nie wypalił wyjazd ze znajomymi. Stwierdziłem, że szkoda marnować tak ładnej pogody i trzeba gdzieś pojechać. Zaproponowałem Tomkowi, ale musiał jednak iść do pracy. Propozycje dałem także Mateuszowi, a ten bardzo chętnie się zgodził.

Tyle tytułem wstępu a teraz trochę o samym wyjeździe;)

Pobudka 3.20 bo na 4 zaplanowałem wyjazd. Udało się wyjechać parę minut później. Pierwsze kilometry to jazda przez Poznań, temperatura znośna, chociaż momentami było chłodno. Dalej kierujemy się na Oborniki, Czarnków i Trzciankę, gdzie robimy 1 przerwę po przejechaniu 100 kilometrów. Droga jak do tej pory bez żadnych przygód, ruch dosyć duży, ale jedzie się bardzo dobrze;)

Mszyny podczas 1 przerwy:



Z Trzcianki ruszamy na Wałcz. Ruch nadal duży, a po drodze mijamy najpierw wypadek, a kawałek dalej gigantyczny korek spowodowany ruchem wahadłowym. No, ale od czego ma się rower...elegancko wszystkich sobie mijamy i jedziemy dalej. Zaczynają się małe góreczki, na których zaczyna mi się jechać jeszcze lepiej. Taka mała ciekawostka: w wspomnianym korku mijaliśmy autokar, który wyprzedził nas ponownie po około 40 kilometrach!

Przez Wałcz przejeżdżamy sprawnie i kierujemy się na Czaplinek. Tereny coraz fajniejsze, z górki pod górkę. Po drodze jeszcze krótka przerwa na zdjęcie pod tablicą:

(wstawie jak dostanę od Mateusza)

Na dłużej zatrzymujemy się w samym Czaplinku. Przerwa pod sklepem na uzupełnienie cukrów oraz płynów i lecimy dalej. Na licznikach około 160 kilometrów, więc na razie idzie nam dobrze. Obecny kierunek to Połczyn - Zdrój. Ten kawałek bardzo mi się podoba. Super droga, cały czas lekko pod górę, w lesie i same zakręty... coś pięknego;) Niestety na samym końcu droga była remontowana takimi małymi kamyczkami, które zakleiły nam całe opony i zmuszeni byliśmy na chwilę się zatrzymać, aby je usunąć.

I tak jadąc sobie, cały czas dobrym tempem, przekraczamy granice 200 kilometrów, a podczas 3 przerwy w Białogardzie na licznikach mamy 220 kilometrów. Już nieco zmęczeni, kupujemy coś do jedzenia, picia i po kilku minutach ruszamy dalej. Widziałem, że Mateusza złapał jakiś czas temu kryzys i nieco walczył z sobą, szczególnie na podjazdach, więc wiozłem go na kole już do samego Kołobrzegu. Średnia do tego momentu wyszła nam 30.6 km/h;)

(będzie fotka)

Jedziemy od razu na dworzec kupić bilety, dalej przepychamy się przez bydło nad morze i idziemy coś zjeść. Później na plaże posiedzieć kilka minut i jedziemy z powrotem na dworzec.



Ładujemy się do pociągu i koło 23 jesteśmy z powrotem w Poznaniu. Jeszcze przejazd przez miasto i jestem w domu.

Podsumowując, jestem bardzo zadowolony z tego wyjazdu. Świetny trening wytrzymałościowy. Już dawno o ile nigdy, nie czułem się tak dobrze, na takim dystansie. Każda góreczka, była okazją do podkręcenia tempa. Gratuluję Mateuszowi, który pobił swój rekord jeszcze bardziej i mimo ciężkich chwil nie poddał się do końca i dojechał. W porównaniu do 1 wyjazdu, to czas przejazdu mieliśmy krótszy o 9 godzin, bo dzisiaj dojechaliśmy w 10.5 godziny - czasu rzeczywistego. Jednak to głownie za sprawą braku żadnych przygód - na szczęście;)

Dane wyjazdu:
200.90 km 3.00 km teren
07:29 h 26.85 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rekord sezonu No.2

Sobota, 1 maja 2010 · dodano: 03.05.2010 | Komentarze 0

Wycieczka zaplanowana już od jakiegoś czasu. Jednak w ostatnim tygodniu wszystko dokładnie omówiliśmy i ostatecznie wyszło, że jedziemy w 7 osobowym składzie: Paweł, Mateusz, Piotr, Mateusz, Łukasz, Artur i Ja.

Pobudka o 4 rano. Dosyć obfite śniadanie, ciepła herbatka i chwilę przed 5 jesteśmy gotowi do jazdy. Jeszcze tylko parę chwil oczekiwania na pozostałych uczestników wycieczki i w końcu kilka minut po godzinie 5 ruszamy w stronę Stęszewa, aby spotkać się z Łukaszem. Na początku było troszkę chłodno, ale dość szybko się rozgrzałem i z każdym kilometrem jechało się coraz lepiej. Kiedy już dołączył do nas Łukasz, w pełnym, składzie ruszamy DK32 do Strykowa, gdzie odbijamy na Modrze. Tam też robimy pierwszy postój pod kościołem i oczywiście nie mogło zabraknąć grupowego zdjęcia:



Po paru minutach ruszamy dalej przez Maksymilianowo, Kamieniec i Wielichowo, gdzie robimy drugą przerwę na śniadanko. Jednak z powodu dużej ilości komarów i innym latających i gryzących stworzeń, nie byliśmy wstanie usiąść na ławce, a nasze miejsce zajęły rowery.



Ruszamy dalej już prosto do Wolsztyna, aby zdobyć pierwszy cel dzisiejszej wycieczki:





Następnie jedziemy na chwilę do parowozowni i ruszamy w stronę kolejnego celu, a mianowicie DK32 w stronę Kargowej. Ten odcinek bardzo mi się podobał, świetny asfalt, znikomy wiatr i Paweł narzucający mocne tempo. Niestety w połowie, Łukasza złapał mały kryzys, zaczął od nas odstawać i stwierdził, że zawróci do Wolsztyna, a razem z nim Piotr. My natomiast robimy przerwę sobie na granicy województw. Cel numer dwa również zdobyty!



Po kilku minutach przerwy w Kargowej, ruszamy w drogę powrotną do Wolsztyna. W między czasie wyprzedziło nas dwóch kolarzy na szosówkach, więc korzystając z okazji usiedliśmy im na koło. Jechali między 30 a 35 km/h. Jednak gdy zauważyli, że jedziemy za nimi niestety podkręcili swoje tempo do ponad 45 km/h. Przez jakieś 2 km jedziemy za nimi, ale potem rezygnujemy, wiedząc, że jeszcze 100 km przed nami. Chwilę później Paweł ponownie narzuca mocne tempo i razem z młodym siadamy mu na kole. Artur nie był wstanie jechać tak szybko, więc Mateusz zostaje z nim.Nasza droga powrotna upłynęła w błyskawicznym tempie, ale Mateusz miał mniej szczęścia i po drodze poszła mu dętka. Ostatecznie spotkaliśmy się wszyscy w Wolsztynie, gdzie poszliśmy zrobić małe zakupy, następnie na obiad, aby w końcu pójść podziwiać piękne parowozy.





Około godziny 14 ruszamy już w stronę domu. Trasa taka sama jak w pierwszą stronę, przerwy również w tych samym miejscach. Nasze tempo jest całkiem dobre, wszyscy jedziemy razem, nikt nie odstaje. Czego chcieć więcej:) Tak sobie jedziemy, aż do samego Stęszewa.



Tam na stacji benzynowej rozdzielamy się. Mateusz z Piotrem jadą w stronę Poznania, a my jedziemy w stronę Buku, odprowadzić kawałek Łukasza. Po drodze się rozdzielamy, Łukasz jedzie do Buku, a my w stronę Głuchowa. 3 km przed domem młody łapie laczka i trzeba było załatwiać transport. Później Paweł i Artur odprowadzili mnie do Komornik i dalej już sam jadę do domu, przekraczając po drodze 200 km;)

Podsumowując wyjazd bardzo udany. Taki dystans w tyle osób po raz pierwszy miałem przyjemność pokonać. Pogoda mogła być lepsza, gdyż przelotny deszcz nie był przyjemny czasami, ale wszystko wynagradzało wspaniałe towarzystwo, któremu bardzo dziękuję za mile spędzony dzień. Mam nadzieję, że jeszcze wiele takich wyjazdów będzie;)

Dane wyjazdu:
260.87 km 0.00 km teren
11:19 h 23.05 km/h:
Maks. pr.:43.60 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Poznań - Kołobrzeg

Wtorek, 4 sierpnia 2009 · dodano: 26.08.2009 | Komentarze 4

Wreszcie znalazłem trochę czasu aby opisać tą wycieczkę.

Wyjazd zaplanowaliśmy na godzinę 3, więc o godzinie 2 wstaliśmy, wypiliśmy ciepłą herbatkę i tuż przed 3 byliśmy gotowi do jazdy. Jeszcze zdjęcie tuż przed wyjazdem:

Ruszamy w składzie Mateusz, Paweł i Ja.
Początkowo kierujemy się drogą numer 11 do Obornik. Było jeszcze ciemno, temperatura całkiem wysoka i lekki deszcz. W drodze do Obornik robimy dwie na prawdę krótkie przerwy na zmianę ubrania. Ja i Gumiś na jednej z przerw:

Po dojechaniu do Obornik, robimy dłuższą przerwę na śniadanie. Zaczyna się robić jasno i zaczyna trochę mocniej wiać. Z obornik kierujemy się na Czarnków drogą numer 178. Po drodze zdążyłem przebić pierwszą dętkę. I już w tym momencie czas zaczął działać przeciwko nam. Straciliśmy sporo czasu na naprawę. No ale jedziemy dalej, aż w końcu docieramy do Czarnkowa. Tam na stacji benzynowej kolejna dłuższa przerwa na posiłek. Niestety znowu zaczyna mi schodzić powietrze. Nowa dętka nie wytrzymała za długo. Mniej więcej co 20 km musiałem ją dopompowywać, aby kontynuować jazdę. Po wyruszeniu ze stacji benzynowej naszym oczom ukazuje się most nad Notecią:

Dalej kierujemy się na Trzciankę, gdzie robimy zakupy w Biedronce, a także musiałem naprawić sobie hamulec, gdyż chwilę wcześniej prawie wleciałem w Gumisia, bo ten nie pokazał ręki skręcając. Chwilę później szczesny gubi bagaż i kolejne cenne minuty uciekają. Po naprawieniu usterek jedziemy na Wałcz, po drodze tradycyjnie pompując kilka razy dętki, gdyż Gumiś w między czasie też przebił swoją, aż w końcu docieramy do granicy województwa:

Dalej drogą numer 163 kierujemy się na Czaplinek, mijając po drodze piękne lasy:

Po przejechaniu około 160 km naszym oczom ukazała się tablica:

W Czaplinku kolejna przerwa na posiłek, a następnie kierujemy się na Połczyn Zdrój mijając po drodze ruiny zamku:

Jedziemy dalej piękną drogą w lesie, aż w końcu docieramy do Połczyna. Tam znowu dłuższa przerwa pod Biedronką no walczymy dalej kierując się na Białogard.

W Białogardzie miałem już serdecznie dosyć jazdy, ale wiedziałem, że jeszcze tylko 30 km mnie dzieli od celu wyprawy. Po drodze powietrze zaczyna mi schodzić coraz szybciej i około 10 km przed Kołobrzegiem podjęliśmy próbę załatania dętki. Jak się okazało chwilę później nie przyniosła ona żadnego efektu. Do Kołobrzegu wjechałem praktycznie na feldze:

Następnie jeszcze szybko nad morze do latarni:

A później musieliśmy poszukać naszego noclegu. Musiałem już prowadzić rower i po około godzinie docieramy do miejsca naszego noclegu. Podsumowując wyjazd bardzo udany, mimo przygód z dętkami. Cieszę się, że dojechałem, mimo iż przebita dętka mi tego nie ułatwiała. No i oczywiście dziękuje całej ekipie bez której ten wyjazd by się nie udał:)
P.S Mateusz i Paweł na drugi dzień jeszcze trochę pojeździli ja niestety nie miałem takiej możliwości.

Dane wyjazdu:
201.21 km 97.00 km teren
10:04 h 19.99 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pierścień Poznania

Wtorek, 30 czerwca 2009 · dodano: 03.07.2009 | Komentarze 2

Pobudka o godzinie 3,45. Przed wyjazdem jeszcze szybka herbatka i około 4,40 jesteśmy już gotowi do jazdy. Oto cała ekipa jeszcze w pełni sił:

Mateusz, Piotr, Ja i Paweł.
Po zrobieniu zdjęcia kierujemy się w stronę Dopiewa, gdzie zaczniemy jechać szlakiem pierścienia. Jedziemy przez Chomęcice, Konarzewo, aż w końcu docieramy do miejsca, z którego zaczniemy. Krótka przerwa jeszcze:

No i ruszamy terenem. Niestety wczoraj padał deszcz, więc nie trudno się domyślić, że nie było łatwo. Do tego wszystkiego jeszcze opadająca mgła, osadzała się wszędzie. Po drodze udało nam się jeszcze zabładzić. A oto Paweł studiujący mapę:

I tak sobie jedziemy, jedziemy...przez Lusowo do Kiekrza, gdzie zrobiliśmy sobie zakupy, a po jakimś czasie robimy pierwszą przerwę na śniadanie:

Pogoda zaczyna się poprawiać. Mgła już prawie całkowicie opadła, a pomału zaczyna wychodzić słońce. Po zakończonym śniadaniu kierujemy się na Biedrusko. Jechaliśmy przez przez poligon. Bardzo fajna i przyjemna droga. Nikt do nas nie strzelał i udało nam się ujść z życiem:P Po drodze zatrzymujemy sie na chwile przy kościele, a właściwie przy jego ruinach:

I jeszcze ja, gdzieś tam wszedłem:)

Po dojechaniu już do Biedruska okazuje się, że Paweł niestety przebił dętkę. To co nadrobiliśmy jadąc przez poligon, teraz straciliśmy na naprawie:

Po załataniu już dętki ruszamy w stronę Murowanej Gośliny. Trochę terenem, trochę asfaltem, nawet całkiem przyjemnie. Jednak temperatura już znacznie urosła i zaczęło się robić na prawdę gorąco. W Murowanej do Biedronki po zapasy płynów, na które w taką pogodę zapotrzebowanie jest ogromne;) A to nasze rowery pod sklepem:

Dalej jedziemy przez Puszcze Zielonkę i dojeżdżamy do bardzo ładnego sanktuarium w Dąbrówce Kościelnej.

Po przerwie, ruszamy dalej. Tak sobie jedziemy, jedziemy...pogoda jest coraz ładniejsza, temperatura coraz wyższa, a my coraz bardziej zmęczeni.

Po drodze mijamy jeszcze Gorzkie Pole:

A następnie już do Kostrzyna, gdzie oczywiście jedziemy do biedronki po picie i coś do jedzenia. Z Kostrzyna kierujemy się na Tulce. Tutaj dopadł mnie mały kryzys ale na szczęście szybko minął. W Tulcach robimy dłuższą przerwę na posiłek i ruszamy dalej. I niestety pomyliły nam się przejazdy nad autostradą i musieliśmy się przeprawić przez strumyk. Po wyjechaniu już na właściwą drogę jedziemy w kierunku Kórnika. Po drodzę przejeżdżając przez most naszym oczom ukazała się tablica informacyjna. Kiedy przeczytałem jaka jest temperatura zrobiło mi się jeszcze cieplej.

Po dotarciu do Kórnika oczywiście znowu po picie, następnie pod zamek na przerwę i odpoczynek w cieniu.

Po wyjechaniu z Kórnika, jedziemy przez pewien moment asfaltem, a następnie aby dotrzeć do Rogalina, a dalej do mosiny zjeżdżamy w teren. W Mosinie kolejna przerwa na zakupy, a później podjazd na Osową Górę. Wszystko było by dobrze gdybym nie miał przejechane 150 km;)

Jak widać pogoda zaczęła się pogarszać. Goniła nas burza, przed którą próbowaliśmy uciec, ale niestety nie udało się. Żarty się skończyły...pioruny blisko nas, a my w szczerym polu. Jechaliśmy ile sił w nogach do najbliższych zabudowań. Tam przeczekaliśmy, aż burza przejdzie i ruszyliśmy dalej. Zaczął padać fajny deszczyk i zrobiło się bardzo przyjemnie. Już wtedy wiedziałem, że choćby nie wiem co przejadę pierścień. Do końca zostało nam około 15 km, przyjemnym terenem. I po około 15 godzinach docieramy do punkty startu. Udało się!! Oto wszyscy szczęśliwi, już nie w pełni sił jak na początku:

Dalej już tylko przez Dopiewo, Konarzewo, Chomęcice, Głuchowo do Komornik, gdzie się rozdzielamy. Dalej już spokojnie wracam sobie do domu, bardzo szczęśliwy, że udało mi się przejechać cały pierścień. Dzięki wam chłopaki za całą wyprawę. Gdyby nie wy pewnie nigdy bym tego nie przejechał;)