Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jarzyna z miasteczka Luboń. Mam przejechane 21262.06 kilometrów w tym 1745.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.41 km/h.
Więcej o mnie.
Kontakt GG: 3482927

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl
liczniki

Tyle na razie mi się udało

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarzyna.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
138.69 km 20.00 km teren
06:39 h 20.86 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wschód Polski - dzień 1

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 0

Pomysł na tego typu wyjazd zawitał u nas na początku roku. Miesiące leciały, ekipa co chwilę się zmieniała, bo w pewnym momencie nawet 6 osób było chętnych, a w ostatnim tygodniu już tylko 4, a na 3 dni przed wyjazdem już tylko 3. Tak więc ostatecznie pojechaliśmy w składzie: Paweł, Mateusz i ja.

A teraz trochę o pierwszym dniu wyprawy.

Pobudka o 4.20, śniadanie i ostatnie drobiazgi pakowane do sakw i o 5 wyjeżdżam z domu, ponieważ o 5.30 byłem umówiony z Mateuszem u niego. A to jeszcze zdjęcie chwilę przed wyjazdem:



Kiedy już przyjechałem do Mateusza, znieśliśmy jego rower, po chwili przyjechał Paweł i ruszyliśmy na dworzec. Szybkie zakupy w biedronce i około 6.30 ruszamy pociągiem do Olsztyna. Po niespełna 5 godzianch jesteśmy na miejscu. Wspólne wynoszenie rowerów z pociągu i ruszamy na pierwsze kilometry po Olsztynie. Najpierw kierujemy się w stronę najwyższej wieży telewizyjnej w Polsce. Oto i ona:



Po kilku minutach ruszamy w dalszą drogę. Kawałek jeszcze po ruchliwych Olsztyńskich ulicach i w końcu zaczynamy jazdę spokojnymi bocznymi drogami, którymi jechało się na prawdę przyjemnie. Ruch bardzo mały, całkiem duża ilość pozdrawiających Cię ludzi, tych na rowerach jak i tych w samochodach. Jechaliśmy sobie spokojnie, robiąc od czasu do czasu przerwy. A to mój rower na jednej z nich:



Jadąc cały czas w stronę Mikołajek, mamy do pokonania całkiem sporą liczbę podjazdów, ale od razu za nimi była nagroda w postaci zjazdu. Do samych Mikołajek docieramy w zasadzie już pod wieczór. Tam przeszliśmy się po mieście kawałek, robimy małe zakupy i ruszamy dalej, szukając już pomału miejsca do spania. Chwilę jeszcze asfaltem, a następnie już polnymi i leśnymi ścieżkami. Szczerze, to średnio mi się tam jeździło na slickach, ale jakoś dawałem radę. Niestety ze znalezieniem miejsca nie było łatwo, a do tego wszystkiego nie mogliśmy dojechać nad jezioro Śniardwy, wjeżdżając co chwilę w ścieżkę, która się kończyła. Ostatecznie jednak znajdujemy miejsce w lesie, ale nie powiem, żeby było przyjemnie. Komarów było tyle, że nie szło się od nich odpędzić, dlatego też rozkładanie namiotów odbywało się w tempie ekspresowym, tak samo jak robienie jedzenia. Podsumowując dzień pierwszy całkiem, całkiem, mimo ilości insektów na końcu.


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa trzad
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]