Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jarzyna z miasteczka Luboń. Mam przejechane 21262.06 kilometrów w tym 1745.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.41 km/h.
Więcej o mnie.
Kontakt GG: 3482927

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl
liczniki

Tyle na razie mi się udało

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarzyna.bikestats.pl
Dane wyjazdu:
63.16 km 0.50 km teren
02:28 h 25.61 km/h:
Maks. pr.:41.30 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Złośliwość rzeczy martwych nie zna granic...

Środa, 18 maja 2011 · dodano: 20.05.2011 | Komentarze 0

Tyle się dzisiaj wydarzyło, że nie wiem od czego zacząć, ale postaram się w miare po kolei wszystko napisać.

Wczoraj umówiłem się z Tomkiem, że przyjadę do niego wymienimy korbę w Meridzie i potem pojedziemy na Cytadelę.

Wstałem sobie spokojnie chwilę po 7, bo na 8 planowałem wyjazd. Ubrałem się, jakieś śniadanko i później pierwszy zonk tego dnia: pulsometr nie działa. No trudno pojadę bez. Zanim jednak spakowałem wszystko, bo jeszcze brałem dla Tomka slicki to zrobiła się 8.20. Sama trasa do Kórnika spokojnie, przez Puszczykowo, Rogalin, Mieczewo.

Zjedliśmy sobie z Tomaszem śniadanko, potem na chwilę do neta, bo przecież nigdzie nam się nie spieszyło, wymiana korby z godzinkę potrwa i jedziemy na Cytadele.

W końcu Tomasz zebrał się w sobie i idzie robić. No tak...próbuje zacząć. Bo już na samym początku są problemy. Nie ma klucza do zdejmowania korby, ale idziemy do pobliskiego mechanika po jakiś inny i w końcu się udało, przy użyciu jeszcze 10 innych urządzeń. Teraz czas na drugą... Kolejny problem, gdyż okazało się, że Shimano taki szajs założyło w tym rowerze, że nie da się odkręcić pojedynczych zębatek. Klucz się ślizgał i nie chciał chwycić. Trochę podpiłowaliśmy, żeby miał o co się zaczepić, ale bez skutecznie. Już nieco wkurzeni, jedziemy do rowerowego i Tomasz pożyczył właściwy klucz. Ufff teraz poszło bez problemu. Chwilowa radość nie trwała jednak zbyt długo. Czas odkręcić resztę. Z jednej strony już idzie ciężko, ale motywuję Tomka i chłopak daje radę;) No to teraz z drugiej strony... Coś nie idzie, więc ja próbuję, ale wszystkie próby kończyły się głośnymi okrzykami.

Nasz poziom zdenerwowania wzrastał cały czas. W końcu już zmęczeni po próbach robienia dźwigni z metrowej rurki, niestety bezskutecznie idziemy do taty Tomka, bo podobno ma imadło w ręce, więc w nim nasza nadzieja. Tata Tomka wraz z sąsiadem stwierdzili, że w złą stronę odkręcaliśmy, dlatego oni kręcili w drugą. Zrobili sobie piękna dźwignie z 2 metrowej rury i ruszyli to... Tylko, że niestety byli w błędzie....Zamiast odkręcać, oni dokręcili to jeszcze bardziej...

Naszą ostatnią nadzieją była ponowna wizyta u pobliskiego mechanika, a ten w końcu to wykręcił kluczem pneumatycznym... Nie ukrywam, że gdy słyszałem ten dźwięk i widziałem mój rower jak lata, pomyślałem sobie, że w sumie fajny MIAŁEM ten rower. Jednak wszystko skończyło się ok.

No to teraz miało być już z górki. Tomek zaczął zakładać nową korbę Deore, wszystko pięknie szło, ale podczas jej dokręcania złamał się klucz... Ostatecznie jakoś tam udało się to dokręcić, więc teraz już tylko pedały i można jechać. Tylko i aż pedały. Jeden pięknie, łatwo i przyjemnie się odkręcił, a drugi zapiekł się tak, że nie szło go ruszyć, ręce bolały mnie jak cholera.

W końcu po ponad 3 godzinach walki przykręcam ten pedał i można jechać. Niestety zrobiło się na tyle późno, że Cytadela nie wchodziła już w grę. Pojechałem z Tomkiem do mostu na Starołęce i tam się rozdzielamy.

Kawałek dalej pożyczam chłopakowi pompkę bo miał laczka, ale chciał dojechać do domu i jadę dalej. Przejeżdżam sobie przez lasek i ruszam ścieżką rowerową w stronę Lubonia. Po chwili coś dziwnie mi rower ucieka, patrzę do tyłu, a tam flak... Powietrze tak szybko uciekało, że nie było mowy o dalszej jeździe. No nic trzeba wymieniać. Zdejmuję koło, wyciągam dętkę, która została rozcięta przez mały kawałek szkła, który tak się wbił w oponę, że nie mogłem go wydłubać. W końcu po 5 minutach udaje się, zakładam nową dętkę, pompuję i jadę prosto do domu już bez przygód.

Dzięki Tomek za pomoc, przy wymianie korby i sorry, że to tak długo trwało. Mam nadzieję, że takie dni za często się nie będą powtarzać, co prawda śmiechu nie zabrakło, ale wkurzenie też było duże.
Kategoria Samotnie, Zaplanowana



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa mpoto
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]