Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jarzyna z miasteczka Luboń. Mam przejechane 21262.06 kilometrów w tym 1745.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.41 km/h.
Więcej o mnie.
Kontakt GG: 3482927

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl
liczniki

Tyle na razie mi się udało

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarzyna.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Szosa

Dystans całkowity:11436.36 km (w terenie 3.70 km; 0.03%)
Czas w ruchu:353:36
Średnia prędkość:30.18 km/h
Maksymalna prędkość:73.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:212 (104 %)
Maks. tętno średnie:181 (89 %)
Suma kalorii:131680 kcal
Liczba aktywności:175
Średnio na aktywność:65.35 km i 2h 10m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
107.62 km 0.00 km teren
03:43 h 28.96 km/h:
Maks. pr.:53.10 km/h
Temperatura:17.0
HR max:193 ( 95%)
HR avg:148 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2923 kcal

Biedrusko - poligon

Czwartek, 9 czerwca 2011 · dodano: 09.06.2011 | Komentarze 2

Dziś kolejny trening i podobnie jak we wtorek jedziemy na poligon w Biedrusku. Spotkanie przy Malcie, więc jadę bardzo spokojnym tempem przez miasto i docieram na miejsce zbiórki chwilę przed czasem.

Wszyscy są gotowi więc ruszamy w stronę Biedruska, przy okazji się rozgrzewając. Po drodze trochę pokropiło, ale nie było źle. Na Poligonie podobnie jak ostatnio 3 tempówki. Każda z nich trwała 15 minut w tętnie od 80% do 85% z 5 minutowymi przerwami. Po skończeniu serii, jedziemy już w stronę Poznania, tak samo jak we wtorek. I tak dzięki krótkim równym zmianom sprawnie docieramy z powrotem na Maltę gdzie się rozdzielamy.

Na koniec jeszcze tylko spokojny przejazd przez miasto i jestem w domu;)
Coraz bardziej mi się to podoba, ale jutro dzień odpoczynku.

Dane wyjazdu:
87.70 km 0.00 km teren
03:23 h 25.92 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max:196 ( 97%)
HR avg:148 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2715 kcal

Osowa - treningowo;)

Środa, 8 czerwca 2011 · dodano: 08.06.2011 | Komentarze 0

Dzisiaj kolejny trening, jednak tym razem na Osowej Górze. Dojazd podobnie jak wczoraj, bardzo pomału, przy okazji udało mi się troszkę zmoknąć.

O 18 zaczynamy już kręcić we trójkę. Najpierw zrobiliśmy pętle z Mosiny do Mosiny jako rozgrzewkę. Następnie 5 interwałów pod Osową. Do połowy na siedząco, a potem najbardziej stromy odcinek na stojąco. Podczas ostatniego wjazdu zaczynały mnie łapać skurcze, ale się udało. Tam również spotkałem Tomasza, który cisnął do góry.

Od razu po ostatnim wjeździe jedziemy 15 minut w pulsie około 85%. Skurcze w łydy cały czas chciały mnie chwycić, ale się nie dałem i w końcu odpuściły. Na koniec już spokojnie w tlenie rozjazd do Mosiny, gdzie się rozdzielamy i już samotnie, podobnie jak w pierwszą stronę, bardzo powoli wracam do domu.

Dzisiaj było ciężej niż wczoraj, ale dałem radę i bardzo mi się podobało. Zobaczymy jak to pójdzie dalej;)

Na koniec mała ciekawostka. Według licznika jechałem dzisiaj 157,4 km/h. Także ciekawie;)

Dane wyjazdu:
104.76 km 0.00 km teren
03:44 h 28.06 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:190 ( 94%)
HR avg:155 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3284 kcal

Biedrusko - treningowo;)

Wtorek, 7 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 0

Zacznę od tego, że był to mój pierwszy w życiu trening, na którym mi ktoś mówił co mam robić itp. Od razu mogę napisać, że bardzo mi się podobało.

Teraz krótko o trasie. Najpierw, według wcześniejszych wskazówek, bardzo spokojny dojazd na Maltę, a więc miejsce spotkania. Dalej w trójkę ruszamy od razu, początkowo przez miasto, a następnie w stronę Murowanej Gośliny i odbijamy na Biedrusko, gdzie kończy się rozgrzewka. Później jeździliśmy na poligonie, gdzie jechaliśmy 3 razy po 15 minut w tętnie około 85%, po każdym razie robiąc 5 minut przerwy.

Dalej już powrót, dosyć szybki. Przez miasto równie szybko i sprawnie przejeżdżamy docierając ponownie na Maltę. Tam się rozdzielamy i podobnie jak w pierwsza stronę, jadę bardzo spokojnie nie przekraczając pulsu 140 do domu.

Podsumowując, jak na razie podoba mi się taka jazda i zobaczymy jak to będzie wyglądać dalej;)

Dane wyjazdu:
105.06 km 0.50 km teren
03:30 h 30.02 km/h:
Maks. pr.:44.80 km/h
Temperatura:30.0
HR max:186 ( 92%)
HR avg:148 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3002 kcal

Powrót do domu:)

Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 2

Wczoraj miałem w planach pojechać sobie jeszcze gdzieś dalej np. Toruń, albo Włocławek, jednak miałem sporo innych atrakcji i zrezygnowałem z samotnej jazdy w tym upale.

Dzisiaj jednak trzeba już wracać do domu. Ruszamy koło 11:30, tym razem zaczynając od piasku i szutru. Dalej przez Smolniki Powidzkie do Powidza. Wiaterek ładnie wieje bo trochę w plecy, a trochę z boku.

Z Powidza jedzie się super. Wiatr cały czas w plecy, asfalt równy jak stół, tak to ja mogę jeździć;) Do Witkowa docieramy bardzo szybko, a tam doganiamy faceta na fajnym MTB. Chwilę pogadaliśmy i stwierdził, że pojedzie sobie z nami.

Teraz kierujemy się na Czerniejewo, a wiatr zawiewa raz z boku, raz z tyłu, a czasami, nie wiem dlaczego z przodu...W pewnym momencie odwracam się, a naszego kolegi na MTB nie ma. Cofnąłem się do zakrętu, żeby zobaczyć czy gdzieś się nie zatrzymał, ale go nie widziałem, więc pojechaliśmy dalej sami.

Do samego Czerniejewa bez żadnych przygód, a w samym mieście stajemy przy sklepie na batona i zimne picie. Po kilku minutach ruszamy dalej.

Podobnie jak w pierwszą stronę, jedziemy przy budowanej drodze ekspresowej. Wiatr tym razem wieje tylko z boku, ale jest dosyć silny. Po drodze mijamy, aż jednego kolarza i robiąc po drodze krótką przerwę na potrzebę, dojeżdżamy do kolejnego punktu trasy. Tym razem obyło się bez laczka;)

Z Kostrzyna przez Tulce i Krzesiny docieramy do mostu na Starołęce, gdzie mamy krótki spacer. Przy okazji woda w bidonie mi się już kończy, a w paszczy coraz większa sahara, ale do domu już blisko.

Ostatni odcinek to trasa przez miasto, gdzie mieliśmy wyjątkowego pecha. Na każdych możliwych światłach było czerwone. Co się rozpędziliśmy do trzeba było znowu hamować i tak w kółko.

Dzisiaj wiatr przez większą część trasy pomagał nam. Jednak największym wrogiem dzisiaj była temperatura, która oscylowała w granicach 30 stopni. Trochę gorąco, ale jeździć się da:)

Dzięki za wspólne kręcenie przez te dwa dni i gratuluję dwóch rekordów. Rekordowego dziennego dystansu i rekordowej średniej:)

Dane wyjazdu:
105.76 km 0.50 km teren
03:46 h 28.08 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:26.0
HR max:184 ( 91%)
HR avg:143 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3394 kcal

Na działkę:)

Piątek, 3 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 0

Wyjazd zaplanowany już w zasadzie od tygodnia kiedy to tata kupił sobie nowy, szosowy rower.

Ruszamy parę minut po 14, mając na początek kawałek przez miasto przed sobą. Następnie przez most na Starołęce przeprowadzamy rowery, bo nawierzchnia pozostawia tam wiele do życzenia, a dodatkowo miliony kawałków szkła tam leży.

Dalej jedziemy przez Krzesiny i Tulce do Kostrzyna, gdzie wjeżdżamy na główną drogę, aby za chwilę odbić na Gniezno. Niestety tata łapie tutaj laczka w przednim kole i jesteśmy zmuszeni zatrzymać się na kilka minut. Sama wymiana i napompowanie całkiem spoko, ale stanie w słońcu i na nagrzanym asfalcie nie należy do najprzyjemniejszych czynności.

Po uporaniu się z awarią jedziemy dalej w stronę Gniezna. Ten odcinek wiedziałem, że jest dosyć ciężki przez budowę drogi ekspresowej. Jednak całkiem miło byłem zaskoczony, bo już znaczną część tej trasy jedzie się po nowym równym asfalcie. W zeszłym roku były takie koleiny, że musiałem jechać środkiem. Wiatr na tym odcinku przedni, więc trochę mocniej trzeba było deptać. Przy skręcie na Czerniejewo stajemy na jakiegoś batona i coś zimnego, bo słońce pięknie świeciło.

Kolejny odcinek do Czerniejewa, bez większych przygód, trasa w lesie, a więc wiatr mniej przeszkadzał. Dalej jedziemy na Witkowo, w sumie też nic specjalnego się nie działo. Tylko kilka głupich przejazdów kolejowych, na których trzeba mocno zwolnić, a potem znowu marnować siły na rozpędzanie się. Równo pracując docieramy do Witkowa, gdzie znowu krótka przerwa na uzupełnienie płynów, tych w bidonach także.

Następnym celem jest Powidz. Ten odcinek również bez żadnych problemów, a dalej jedziemy na Smolniki Powidzkie. Ten kawałek bardzo mi się podoba jeżeli chodzi o ukształtowanie terenu i cały czas towarzyszący las, jednak nawierzchnia jest fatalna. Stary, chropowaty asfalt, na którym jest pełno dziur. Jeżeli go zmienią to będzie na prawdę fajny odcinek tej trasy:)

Ostatni kawałek już spokojnie, nieco wolniej, a na zakończenie droga szutrowa i sypki piasek, po którym szosą jedzie się genialnie:D Nie ma to jak uczucie zapadających się opon, ale jakoś przejechałem:)

Ale na działce czekała już nagroda w postaci zimnego piwka, które było najlepszym izotonikiem na taki upał;)

Podsumowując, bardzo fajny wyjazd. Gratuluję tacie, bo to jego rekord życiowy, a cały czas dawał mocne zmiany, mimo czołowego wiatru. Trasę znałem z poprzednich wyjazdów, także z tym nie było żadnych problemów:)

Tak w ogóle to jest moje pierwsze 100 km w tym sezonie:P Z czasem nadrobię zaległości;)

Ale za to dzisiaj wybiło mi 10 000 km z BS:)

Dane wyjazdu:
46.47 km 0.00 km teren
01:31 h 30.64 km/h:
Maks. pr.:52.50 km/h
Temperatura:27.0
HR max:198 ( 98%)
HR avg:156 ( 77%)
Podjazdy: m
Kalorie: 1499 kcal

Wietrznie i upalnie

Wtorek, 31 maja 2011 · dodano: 31.05.2011 | Komentarze 0

Dzisiaj znowu na chwilę musiałem jechać do BCM-u, ale także miałem w planie zrobienie takiej małej pętli z mosiny, przez Stęszew do Buku i potem do domu.

Jednak wiatr dzisiaj wiał dosyć mocno, a temperatura znacznie dawała się we znaki, więc stwierdziłem, że skrócę pętle i wrócę do domu ze Stęszewa, do którego momentami były mocne boczne podmuchy wiatru, ale generalnie jechało się dobrze. W Stęszewie wjeżdżam na DK5 i jadę w stronę Poznania. Wiało tak trochę z boku, ale najgorzej nie było. W pewnym momencie usiadł mi na kole jakiś facet na MTB, trochę się pociągnął, potem dał zmianę, ale nie chciałem jechać, aż tak szybko i spokojnie jechałem sobie swoim tempem. Jednak później był odcinek z wiatrem i zacząłem naciskać mocniej na pedały. Prędkość szybko wzrosła i jechało się świetnie. Z Komornik już pomału do domu:)

Dzisiejsza temperatura daje się na prawdę we znaki, pić chciało mi się niemal cały czas.

Jest też 1 000 km w tym roku. Późno, ale z przyczyn niezależnych ode mnie. Teraz powinno iść szybciej:)

Dane wyjazdu:
87.68 km 0.00 km teren
02:22 h 37.05 km/h:
Maks. pr.:53.50 km/h
Temperatura:19.0
HR max:200 ( 99%)
HR avg:174 ( 86%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2450 kcal

VI Leszczyński Maraton Rowerowy

Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 7

Na miejsce przyjechałem z Tomkiem parę minut po 8. Wyciągnęliśmy rowery, ubraliśmy się i ruszyliśmy na mała rozgrzewkę. Na start dotarłem 5 minut przed, w końcu nas wyczytują ustawiamy się i o 9.05 ruszamy.

Początek, zanim dojechaliśmy do asfaltu powolutku, spokojnie, zupełnie inaczej niż na MTB. Jednak jak asfalt już się zaczął to i tempo od razu wzrosło. Na początku wszyscy zgodnie pracowali, było dosyć mocne tempo. W zasadzie wydawało mi się, że zaraz odpadnę, ale jak już uspokoiłem oddech, zaczęliśmy jechać równo to zrobiło się spoko. Szybko doganiamy inne grupki, mijając je błyskawicznie, a to w większości zasługa czasowca, który był w naszej grupce(bardzo dobra zresztą była cała), który to mocno pracował, dając długie zmiany. Tak zgodnie jechaliśmy, aż dogoniliśmy większą grupkę i przez chwilę się połączyliśmy. Jednak nasze tempo było większe od ich także systematycznie im odjeżdżamy, a do naszej grupki przyłączył się jeden dziadek, który w ogóle, nawet najkrótszej zmiany nie chciał dać. No trudno, niech się wiezie. Tempo cały czas mocne, w pewnym momencie średnią miałem powyżej 39 km/h. Ale im dalej tym coraz krótsze zmiany, z wyjątkiem naszej lokomotywy oczywiście. W końcu doganiamy bardzo duża grupę, na oko 30 osób. Mieliśmy ich przejść na pełnej prędkości, ale chyba z nią przesadziliśmy bo się porozrywaliśmy, ja zresztą puściłem, bo nie było sensu jechać w trupa. I tak wkomponowałem się w tą duża grupę, która na podjeździe znacznie się zmniejszyła i w ostateczności wylądowałem w 12 osobowej grupce wraz z bardzo miłym kolażem na Canonie, z którym do przez ostatnie kilometry jechałem wspólnie, na luzie, rozmawiając sobie, Tomek niestety odpadł wcześniej, a szkoda bo szedł na prawdę ostro. Zyskał wieli szacunek w naszym peletoniku, dając długie i mocne zmiany. I tak już spokojnie trzymając się bardziej z tyłu dojeżdżam do mety.

Wyniki:
Czas: 2:21:55
63 / 514 Open
16 / 45 M2 - kategoria rower szosowy

Podsumowując, był to mój pierwszy szosowy maraton i bardzo mi się spodobało. Założyłem sobie czas 2:30, a udało się szybciej z czego jestem bardzo zadowolony. Atmosfera super, bardzo fajne towarzystwo. Na takie imprezy mogę jeździć zawsze:)

Chwilę przed startem:



Na pierwszym planie "lokomotywa" naszego peletonu, a z tyłu ja:



Tuż przed finiszem, już spokojnie:

Kategoria Pulsometr, Szosa


Dane wyjazdu:
82.73 km 0.00 km teren
02:49 h 29.37 km/h:
Maks. pr.:52.50 km/h
Temperatura:24.0
HR max:192 ( 95%)
HR avg:150 ( 74%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3078 kcal

Wreszcie się udało;)

Czwartek, 19 maja 2011 · dodano: 20.05.2011 | Komentarze 3

Wczoraj umówiłem się z Mateuszem na szosę. W końcu udało się tak zgrać, żeby pojechać we trójkę, jeszcze z drugim Mateuszem.

U Szczesia byłem chwilę po 15 i od razu ruszyliśmy w stronę Głuchowa po Mateusza. Ten przez 30 minut szukał butów, a my zastanawialiśmy się czy zmokniemy, czy nie. Chmury jednak poszły sobie bokiem, na szczęście. W końcu udaje nam się ruszyć i jedziemy sobie do Stęszewa. Kawałek DK 5 i na rondzie odbijamy na Buk. Ten kawałek był średnio przyjemny, bo cały czas pod wiatr. Mimo to całkiem sprawnie nam to poszło. W Buku robimy sobie przerwę pod Netto, na małe zakupy i coś do jedzonka. Musiałem uzupełnić picie, bo jednak suszyło przy tej temperaturze. Dalej jedziemy już w stronę domu, najpierw 307 do Więckowic, po drodze mijając wypadek, gdzie od razu zrobił się korek. W Więckowicach odbijamy na Dopiewo i jedziemy no idealnym asfalcie. Dalej już trasą mojego standardu przez Konarzewo, Chomęcice do Głuchowa. Tutaj już więcej sobie gadaliśmy, przez co nasze tempo nieco spadło. W Głuchowie, krótka pogawędka i razem z Mateuszem ruszamy dalej, aby w Komornikach się rozdzielić. Ostatni kawałek już spokojnie samotnie w stronę domu mijając po drodze Jacka.

Bardzo fajny wypad. Mam nadzieję, że częściej będziemy jeździć w trójkę szosami, a może i w większym składzie. Czemu nie;)

Dane wyjazdu:
20.19 km 0.00 km teren
00:40 h 30.29 km/h:
Maks. pr.:48.70 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

To się nazywa pech...

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 15.05.2011 | Komentarze 3

Dzisiaj może nie była jakaś super pogoda, ale nie padało przez cały dzień....Prawie przez cały bo jak wreszcie udało mi się wyjść chwilę przed 19, aby przejechać szosowy standard, to spotkała mnie ulewa. Dojechałem do Plewisk to lekko zaczęło kropić, ale stwierdziłem, że zaraz przestanie więc jechałem dalej. Jak dojeżdżałem do Skórzewa to miało miejsce oberwanie chmury. No tak, super, jestem cały mokry. No nic wstąpiłem do Marty, trochę pogadaliśmy o tym i tamtym:D, zjadłem sobie kilka ciasteczek - dzięki wielkie:) Gdy wyszedłem na dwór stwierdziłem, że jest zbyt zimno, żeby jechać dalej i wróciłem prosto do domu z wiatrem. Gdyby nie deszcz byłoby fajnie;)

Dane wyjazdu:
57.16 km 0.00 km teren
02:01 h 28.34 km/h:
Maks. pr.:66.80 km/h
Temperatura:22.0
HR max:212 (104%)
HR avg:157 ( 77%)
Podjazdy: m
Kalorie: 2188 kcal

Szosy dwie;)

Wtorek, 10 maja 2011 · dodano: 14.05.2011 | Komentarze 2

Dzisiaj wreszcie Szczesio wcześniej wrócił do domu i od razu umawiamy się o 17.15. Udało mi się przyjechać idealnie na czas i od razu ruszamy. Mieliśmy jechać mój standard, ale gdy dojeżdżaliśmy do Skórzewa dzwoni Tomasz, że jedzie na Osową Górę. No to szybka zmiana planów i ciśniemy przez Plewiska do Lubonia i dalej do Mosiny. Całkiem ostre tempo było, ale jechało się dobrze. Wjeżdżamy na Osową, ale Tomek był na dole, więc stwierdził, że wjedzie na maxa. Pocisnął nieźle, muszę przyznać. Po chwili przejeżdża jeszcze Paweł i jedziemy do sklepu w Mosinie. Tomek i Paweł torem DH, a Mateusz i ja oczywiście asfaltem, a na końcu ostre hamowanie, przed ostrym skrętem i prawie mieliśmy spotkanie z krawężnikiem, ale udało się wyhamować;) Pod sklepem chwila przerwy i jedziemy do Puszczykowa gdzie ja się odłączam. Idę z rodzinką na lody, a później już jadę sobie spokojnie prosto do domu.

Tak w ogóle to bateria w opasce od pulsometru chyba już kończy swój żywot. HR max 212?! wtf!?!?