Info
Ten blog rowerowy prowadzi Jarzyna z miasteczka Luboń. Mam przejechane 21262.06 kilometrów w tym 1745.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.41 km/h.Więcej o mnie.
Kontakt
2013
2012
2011
2010
2009
2012
2011
2010
2009
2011
2010
2009
Tyle na razie mi się udało
- Dystans powyżej 200 km - 5x
- Dystans powyżej 100 km - 43x
- Rekord dzienny - 278,13 km
- Najwyższa średnia - 37,97 km/h
- Rekord samotnej jazdy - 138,38 km
- Najwyższa prędkość - 73,0 km/h
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Wrzesień1 - 0
- 2013, Sierpień7 - 0
- 2013, Lipiec9 - 0
- 2013, Czerwiec7 - 0
- 2013, Maj10 - 0
- 2013, Kwiecień8 - 0
- 2013, Marzec1 - 0
- 2012, Październik1 - 0
- 2012, Wrzesień12 - 3
- 2012, Lipiec12 - 3
- 2012, Czerwiec6 - 3
- 2012, Maj8 - 0
- 2012, Kwiecień12 - 8
- 2012, Marzec8 - 4
- 2011, Grudzień2 - 1
- 2011, Listopad4 - 0
- 2011, Październik8 - 6
- 2011, Wrzesień9 - 9
- 2011, Sierpień18 - 8
- 2011, Lipiec17 - 23
- 2011, Czerwiec19 - 10
- 2011, Maj14 - 27
- 2011, Kwiecień7 - 5
- 2011, Marzec1 - 0
- 2010, Listopad3 - 7
- 2010, Październik5 - 10
- 2010, Wrzesień6 - 6
- 2010, Sierpień10 - 5
- 2010, Lipiec15 - 3
- 2010, Czerwiec20 - 4
- 2010, Maj13 - 6
- 2010, Kwiecień14 - 12
- 2010, Marzec11 - 6
- 2010, Luty3 - 1
- 2009, Grudzień3 - 4
- 2009, Listopad6 - 5
- 2009, Październik9 - 4
- 2009, Wrzesień4 - 0
- 2009, Sierpień10 - 4
- 2009, Lipiec10 - 4
- 2009, Czerwiec11 - 7
- 2009, Maj12 - 2
- 2009, Kwiecień9 - 1
Wpisy archiwalne w kategorii
powyżej 100 km
Dystans całkowity: | 5759.68 km (w terenie 309.40 km; 5.37%) |
Czas w ruchu: | 211:54 |
Średnia prędkość: | 26.43 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.00 km/h |
Maks. tętno maksymalne: | 200 (99 %) |
Maks. tętno średnie: | 160 (79 %) |
Suma kalorii: | 33811 kcal |
Liczba aktywności: | 43 |
Średnio na aktywność: | 133.95 km i 5h 02m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
104.76 km
0.00 km teren
03:44 h
28.06 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:190 ( 94%)
HR avg:155 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3284 kcal
Rower:Cube Peloton
Biedrusko - treningowo;)
Wtorek, 7 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 0
Zacznę od tego, że był to mój pierwszy w życiu trening, na którym mi ktoś mówił co mam robić itp. Od razu mogę napisać, że bardzo mi się podobało.Teraz krótko o trasie. Najpierw, według wcześniejszych wskazówek, bardzo spokojny dojazd na Maltę, a więc miejsce spotkania. Dalej w trójkę ruszamy od razu, początkowo przez miasto, a następnie w stronę Murowanej Gośliny i odbijamy na Biedrusko, gdzie kończy się rozgrzewka. Później jeździliśmy na poligonie, gdzie jechaliśmy 3 razy po 15 minut w tętnie około 85%, po każdym razie robiąc 5 minut przerwy.
Dalej już powrót, dosyć szybki. Przez miasto równie szybko i sprawnie przejeżdżamy docierając ponownie na Maltę. Tam się rozdzielamy i podobnie jak w pierwsza stronę, jadę bardzo spokojnie nie przekraczając pulsu 140 do domu.
Podsumowując, jak na razie podoba mi się taka jazda i zobaczymy jak to będzie wyglądać dalej;)
Kategoria powyżej 100 km, Pulsometr, Szosa, Zaplanowana, Trening
Dane wyjazdu:
105.06 km
0.50 km teren
03:30 h
30.02 km/h:
Maks. pr.:44.80 km/h
Temperatura:30.0
HR max:186 ( 92%)
HR avg:148 ( 73%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3002 kcal
Rower:Cube Peloton
Powrót do domu:)
Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 2
Wczoraj miałem w planach pojechać sobie jeszcze gdzieś dalej np. Toruń, albo Włocławek, jednak miałem sporo innych atrakcji i zrezygnowałem z samotnej jazdy w tym upale.Dzisiaj jednak trzeba już wracać do domu. Ruszamy koło 11:30, tym razem zaczynając od piasku i szutru. Dalej przez Smolniki Powidzkie do Powidza. Wiaterek ładnie wieje bo trochę w plecy, a trochę z boku.
Z Powidza jedzie się super. Wiatr cały czas w plecy, asfalt równy jak stół, tak to ja mogę jeździć;) Do Witkowa docieramy bardzo szybko, a tam doganiamy faceta na fajnym MTB. Chwilę pogadaliśmy i stwierdził, że pojedzie sobie z nami.
Teraz kierujemy się na Czerniejewo, a wiatr zawiewa raz z boku, raz z tyłu, a czasami, nie wiem dlaczego z przodu...W pewnym momencie odwracam się, a naszego kolegi na MTB nie ma. Cofnąłem się do zakrętu, żeby zobaczyć czy gdzieś się nie zatrzymał, ale go nie widziałem, więc pojechaliśmy dalej sami.
Do samego Czerniejewa bez żadnych przygód, a w samym mieście stajemy przy sklepie na batona i zimne picie. Po kilku minutach ruszamy dalej.
Podobnie jak w pierwszą stronę, jedziemy przy budowanej drodze ekspresowej. Wiatr tym razem wieje tylko z boku, ale jest dosyć silny. Po drodze mijamy, aż jednego kolarza i robiąc po drodze krótką przerwę na potrzebę, dojeżdżamy do kolejnego punktu trasy. Tym razem obyło się bez laczka;)
Z Kostrzyna przez Tulce i Krzesiny docieramy do mostu na Starołęce, gdzie mamy krótki spacer. Przy okazji woda w bidonie mi się już kończy, a w paszczy coraz większa sahara, ale do domu już blisko.
Ostatni odcinek to trasa przez miasto, gdzie mieliśmy wyjątkowego pecha. Na każdych możliwych światłach było czerwone. Co się rozpędziliśmy do trzeba było znowu hamować i tak w kółko.
Dzisiaj wiatr przez większą część trasy pomagał nam. Jednak największym wrogiem dzisiaj była temperatura, która oscylowała w granicach 30 stopni. Trochę gorąco, ale jeździć się da:)
Dzięki za wspólne kręcenie przez te dwa dni i gratuluję dwóch rekordów. Rekordowego dziennego dystansu i rekordowej średniej:)
Kategoria powyżej 100 km, Pulsometr, Szosa, Zaplanowana
Dane wyjazdu:
105.76 km
0.50 km teren
03:46 h
28.08 km/h:
Maks. pr.:42.30 km/h
Temperatura:26.0
HR max:184 ( 91%)
HR avg:143 ( 70%)
Podjazdy: m
Kalorie: 3394 kcal
Rower:Cube Peloton
Na działkę:)
Piątek, 3 czerwca 2011 · dodano: 05.06.2011 | Komentarze 0
Wyjazd zaplanowany już w zasadzie od tygodnia kiedy to tata kupił sobie nowy, szosowy rower.Ruszamy parę minut po 14, mając na początek kawałek przez miasto przed sobą. Następnie przez most na Starołęce przeprowadzamy rowery, bo nawierzchnia pozostawia tam wiele do życzenia, a dodatkowo miliony kawałków szkła tam leży.
Dalej jedziemy przez Krzesiny i Tulce do Kostrzyna, gdzie wjeżdżamy na główną drogę, aby za chwilę odbić na Gniezno. Niestety tata łapie tutaj laczka w przednim kole i jesteśmy zmuszeni zatrzymać się na kilka minut. Sama wymiana i napompowanie całkiem spoko, ale stanie w słońcu i na nagrzanym asfalcie nie należy do najprzyjemniejszych czynności.
Po uporaniu się z awarią jedziemy dalej w stronę Gniezna. Ten odcinek wiedziałem, że jest dosyć ciężki przez budowę drogi ekspresowej. Jednak całkiem miło byłem zaskoczony, bo już znaczną część tej trasy jedzie się po nowym równym asfalcie. W zeszłym roku były takie koleiny, że musiałem jechać środkiem. Wiatr na tym odcinku przedni, więc trochę mocniej trzeba było deptać. Przy skręcie na Czerniejewo stajemy na jakiegoś batona i coś zimnego, bo słońce pięknie świeciło.
Kolejny odcinek do Czerniejewa, bez większych przygód, trasa w lesie, a więc wiatr mniej przeszkadzał. Dalej jedziemy na Witkowo, w sumie też nic specjalnego się nie działo. Tylko kilka głupich przejazdów kolejowych, na których trzeba mocno zwolnić, a potem znowu marnować siły na rozpędzanie się. Równo pracując docieramy do Witkowa, gdzie znowu krótka przerwa na uzupełnienie płynów, tych w bidonach także.
Następnym celem jest Powidz. Ten odcinek również bez żadnych problemów, a dalej jedziemy na Smolniki Powidzkie. Ten kawałek bardzo mi się podoba jeżeli chodzi o ukształtowanie terenu i cały czas towarzyszący las, jednak nawierzchnia jest fatalna. Stary, chropowaty asfalt, na którym jest pełno dziur. Jeżeli go zmienią to będzie na prawdę fajny odcinek tej trasy:)
Ostatni kawałek już spokojnie, nieco wolniej, a na zakończenie droga szutrowa i sypki piasek, po którym szosą jedzie się genialnie:D Nie ma to jak uczucie zapadających się opon, ale jakoś przejechałem:)
Ale na działce czekała już nagroda w postaci zimnego piwka, które było najlepszym izotonikiem na taki upał;)
Podsumowując, bardzo fajny wyjazd. Gratuluję tacie, bo to jego rekord życiowy, a cały czas dawał mocne zmiany, mimo czołowego wiatru. Trasę znałem z poprzednich wyjazdów, także z tym nie było żadnych problemów:)
Tak w ogóle to jest moje pierwsze 100 km w tym sezonie:P Z czasem nadrobię zaległości;)
Ale za to dzisiaj wybiło mi 10 000 km z BS:)
Kategoria powyżej 100 km, Pulsometr, Szosa, Zaplanowana
Dane wyjazdu:
153.89 km
0.00 km teren
04:55 h
31.30 km/h:
Maks. pr.:54.20 km/h
Temperatura:9.0
HR max:193 ( 95%)
HR avg:154 ( 76%)
Podjazdy: m
Kalorie: 5813 kcal
Rower:Cube Peloton
Mocne zakończenie miesiąca;)
Niedziela, 31 października 2010 · dodano: 31.10.2010 | Komentarze 1
Na dzisiaj była zaplanowana jakaś fajna szosowa trasa. W związku z tym, że jechałem tylko z Pawłem, a nie mogliśmy się zdecydować gdzie jechać, postanowiliśmy, że pojedziemy po prostu przed siebie, na spontana. A co do trasy.O 8 byłem u Pawła, chwile poczekałem, aż Paweł ubrał się do końca i ruszamy. Początkowe kilometry do Konarzewa spokojnie, w ramach rozgrzewki,a później tempo znacznie wzrasta do około 38 km/h i nim się obejrzeliśmy byliśmy już w Więckowicach. Tam skręcamy na Buk i dając równe, mocne zmiany szybko docieramy do Buku. Tam krótka przerwa pod biedronką i jedziemy dalej.
Następnym celem Jest Nowy Tomyśl. Kilometry lecą jeszcze szybciej niż kilka chwil temu, a nasza prędkość wynosi koło 40 km/h;) W mieście robimy kolejną przerwę, na jakieś śniadanko pod Netto. Po paru minutach ruszamy dalej, w stronę kolejnego celu, który nam przyszedł do głowy. Padło na Wolsztyn.
Ta część już nieco gorsza, gdyż wiatr zaczął zawiewać od przodu, więc nieco zwalniamy. Pare kilometrów za Nowym Tomyślem, stajemy, bo miałem pilną potrzebe. Gumiś nie marnuje czasu i robi zdjęcia sobie. Tak wyglądała nasza droga, jak widać asfalt był na prawdę dobry;)
Potrzeby załatwione, więc ruszamy dalej. Powoli zaczynam czuć ból w udach, więc daje nieco krótsze zmiany. Tak sobie jechaliśmy i po około 20 km dotarliśmy do Wolsztyna. Oczywiście nie mogła zabraknąć pamiątkowego zdjęcia pod tablicą miasta już drugiego w tym roku;)
I jeszcze nasze maszynki:
Paweł dzwoni do Szczesia, żeby po nas wyjechał i ruszamy dalej. Z Wolsztyna kierujemy się już w stronę domu. Wjeżdżamy na drogę numer 32 w stronę Poznania, a wiatr wieje prosto w twarz. Moje uda zaczynają odmawiać posłuszeństwa i nie jestem wstanie dać dobrej zmiany. Efekt tego taki, że cały czas Gumiś ciągnie. Po kilku kilometrach robimy przerwę na mały odpoczynek i możemy podziwiać piękną Polską jesień:
Dalej do nic specjalnego się nie działo, z wyjątkiem dwóch przerw. Jedna, żeby odpocząć, a druga po Paweł musiał odebrać telefon. W między czasie jeszcze foto super drogi;)
Kolejna przerwa na jedzonko w Grodzisku. Podjedliśmy trochę i ruszamy w stronę Stęszewa. Podobnie jak wcześniej cały czas ciągnie Paweł. W Stęszewie krótka przerwa, telefon do Szczesia, żeby po nas wyjechał i po kilku km się spotykamy.
Jak łatwo się domyślić, nie zrozumiał moich słów, żeby jechać spokojnie bo mnie nogi bolą i po chwili na liczniku widniało 37 km/h. Na dodatek moi kochani koledzy zaczęli się ścigać, więc żeby nie być gorszym wydobywam z siebie resztki sił, zapominam o bólu i cisnę za nimi.
Rozdzielamy się w Komornikach, gdzie jadę już w stronę domu, a oni w swoją stronę. Po paru minutach dotarłem do domku;)
Podsumowując super wycieczka! Wielkie podziękowania dla Pawła, za to, że mnie dowiózł do domu:) Tak więc pomału czas kończyć sezon i to na 99 % był ostatni dłuższy wypad tego roku.
Kategoria powyżej 100 km, Przed siebie, Pulsometr, Szosa
Dane wyjazdu:
108.03 km
1.00 km teren
04:01 h
26.90 km/h:
Maks. pr.:59.10 km/h
Temperatura:24.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cube Peloton
Powrót z działki - wietrznie
Poniedziałek, 23 sierpnia 2010 · dodano: 27.08.2010 | Komentarze 0
Początkowo wyjazd z działki miałem zaplanowany na godzinę 11, ale że w nocy była niezła burza, a rano pogoda była też nie pewna postanowiłem wyjechać wcześniej. Tak, więc ruszam chwilkę po 9 już, z nadzieją, że nie spotka mnie deszcz. Od samego początku już jechało się ciężko, a we znaki dawał się wiatr wiejący prosto w twarz. No, ale nic w końcu trzeba wrócić do domu. Jechałem sobie spokojnie, równym tempem przez Smolniki Powidzkie, Powidz, dalej do Witkowa i Czerniejewa, gdzie zatrzymałem się na coś zimnego do picia i musiałem coś zjeść. W między czasie zza chmur zaczęło pokazywać się słońce i temperatura szła do góry. Szybko nabrałem chęci do dalszej jazdy i od razu ruszyłem. Sprawnie dotarłem do remontowanego odcinka drogi i równie sprawnie starałem się go przejechać. Po około 10 km docieram do Kostrzyna i jadę dalej w kierunku Tulec. Po drodze robię jednak jeszcze jedną przerwę na lodzika i zimny napój. Później jeszcze Krzesiny, Starołęka i prosto do domu. Dzisiaj jechało się znacznie gorzej niż wczoraj, głownie przez wiatr w twarz, pogoda również była nieco gorsza i momentami jezdnia była jeszcze mokra. Jednak jestem bardzo zadowolony;) Kategoria powyżej 100 km, Samotnie, Szosa, Zaplanowana
Dane wyjazdu:
105.32 km
1.00 km teren
03:37 h
29.12 km/h:
Maks. pr.:39.80 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Cube Peloton
Na działkę - pierwszy raz szosą:)
Niedziela, 22 sierpnia 2010 · dodano: 27.08.2010 | Komentarze 2
Jak już wcześniej napisałem, dzisiaj odebrałem nowy rower. W związku z tym, że pogoda była bardzo ładna, postanowiłem pojechać do babci na działkę, aby sprawdzić nowy nabytek. Początkowo kierowałem się na Starołękę, gdzie kawałek przeprowadziłem rower i dalej już bez większych przeszkód jadę w stronę Kostrzyna, przez Krzesiny i Tulce. Kawałek za Kostrzynem, stanąłem na chwilę, aby uzupełnić płyny i ruszyłem dalej. Ten odcinek drogi jest w remoncie, więc warunki do jazdy nie są najlepsze, ale na szczęście po paru kilometrach skręcam na Czerniejewo, gdzie ruch jest mniejszy i nawierzchnia lepsza. Jechało mi się bardzo dobrze, chociaż momentami wiał dość silny boczny wiatr. Jednak do Czerniejewa docieram sprawnie i równie sprawnie przejeżdżam przez miasto kierując się na następny punkt wycieczki, czyli Witkowo. Ten odcinek przebiegał również spokojnie, nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło, a gdy dojechałem do Witkowa, to zrobiłem sobie przerwę na śniadanie. Po około 30 minutach ruszam dalej, tym razem w stronę Powidza. Dalej na Smolniki Powidzkie, a później jeszcze tylko kawałek prosto na działkę. Podsumowując, pierwsze wrażenia z jazdy są bardzo miłe. Zupełnie inna pozycja oraz inna waga, sprawiają, że kilometry uciekają dużo szybciej niż na MTB. Mam nadzieję, że dalej będzie równie dobrze;) Kategoria powyżej 100 km, Samotnie, Zaplanowana, Szosa
Dane wyjazdu:
145.70 km
0.00 km teren
06:59 h
20.86 km/h:
Maks. pr.:39.10 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Merida TFS100
Wschód Polski - dzień 5
Piątek, 23 lipca 2010 · dodano: 28.07.2010 | Komentarze 0
Już wiadome było, że wracamy z Chełma, więc dzisiaj w miarę spokojny dzień. Po zjedzeniu śniadania, dosyć powolne pakowanie i ruszamy jakieś 20 minut po 9. Ruszamy tylko na chwilę, bo pierwszym punktem dzisiejszego dnia była Góra Krzyży, która znajdowała się w Grabarce. Tak, więc idziemy pooglądać i porobić zdjęcia. Czekając, aż Paweł i Mateusz obejrzą cześć do góry zrobiłem sobie zdjęcie ładnej studni, która znajdowała się na dole:Później poszedłem pooglądać powbijane krzyże do góry.
Widok z dołu:
Oraz krzyże do góry:
U góry była również cerkiew, ale muszę przyznać, że ilość krzyży była zdumiewająca. Po obejrzeniu wszystkiego napełniamy bidony wodą z tej, że studni i ruszamy w stronę Terespolu. Podobnie jak w dni poprzednie, jedziemy sobie spokojnie, stając najczęściej przy sklepach. Po drodze, przejeżdżamy przez Bug:
Oraz granicę województwa Mazowieckiego:
A później jeszcze granicę województwa Lubelskiego:
Jadąc dalej docieramy do kolejnego punkty dzisiejszego dnia, czyli do Terespolu. Tam chcieliśmy zobaczyć stojące tiry w kolejce, ale niestety nie można tam wjechać. Dlatego też pojechaliśmy na przejście dla samochodów osobowych. Oczywiście nie mogło zabraknąć pamiątkowej fotki:
Chwilę tam sobie postaliśmy, obserwowaliśmy jak strażnicy celni, zawracają co któryś samochód, a kiedy próbowaliśmy się dowiedzieć od ludzi dlaczego tak robią, to nikt nie wiedział. Później poszliśmy do pobliskiego sklepu, obok którego był bar, tak więc mieliśmy wszystko na raz. Zjedliśmy coś ciepłego, kupiliśmy picie, jeszcze chwilę posiedzieliśmy i nadszedł czas, aby ruszać dalej. Jedziemy kawałek, główną drogą z granicy i po chwili odbijamy na boczną drogę i nią już jedziemy do końca dnia. Po drodze jeszcze stanęliśmy przy następnym przejściu:
Słońce było coraz niżej, więc zaczynamy pomału rozglądać się za noclegiem. Znajdujemy go w miejscowości Hanna, gdzie pewien pan imieniem Edek pozwolił nam się u siebie rozbić. Zjedliśmy sobie kolacyjkę, a Edek przyniósł piwo, więc nie można było mu odmówić. Jeszcze trochę z nim pogadaliśmy i pomału zaczęliśmy szykować się do spania. W między czasie dostałem telefon, że muszę jutro wrócić do domu, więc szybkie obejrzenie mapy i spać.
Kategoria powyżej 100 km, Wyprawa na wschód Polski, Zaplanowana
Dane wyjazdu:
154.07 km
3.00 km teren
07:13 h
21.35 km/h:
Maks. pr.:43.60 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Merida TFS100
Wschód Polski - dzień 4
Czwartek, 22 lipca 2010 · dodano: 28.07.2010 | Komentarze 0
Dzisiaj znowu wyjazd zaplanowany później czyli koło 9. W nocy burza nieźle szalała, ale rano już było pogodnie i ciepło. Po zjedzeniu śniadanka, pakujemy się i ruszamy dalej w stronę Hajnówki. Po drodze tradycyjnie kilka przerw pod sklepami, bo zapotrzebowanie na napoje było spore. Jadąc spokojnie bez żadnego pospiechu docieramy do Hajnówki, gdzie robimy sobie nieco dłuższą przerwę na rynku przy posągu żubra. Zdjęcie wstawię późnej jak je będę miał;) Każdy coś tam sobie zjadł i ruszamy dalej do Białowieży, aby podziwiać największą atrakcję w tej okolicy, czyli żubry. Trasa cały czas wiodła w lesie, tak więc jechało się na prawdę bardzo miło i po niecałych 20 kilometrach jesteśmy przy wejściu do rezerwatu. Płacimy za wstęp i zaczynamy oglądanie sobie zwierzaków. Oprócz żubrów, były jeszcze: dziki, sarenki, jelenie, ryś i jeszcze jakaś krzyżówka, nie pamiętam czego. Kilka zdjęć z rezerwatu:Później małe zakupy, aby przywieść sobie jakieś pamiątki i wracamy do Hajnówki. Tam robimy zakupy na kolację i jedziemy zobaczyć jeszcze cerkiew, która znajduje się w tym mieście:
Następnie ruszamy dalej. W między czasie pojawiły się ciemne chmury, ale jak wyjechaliśmy z Hajnówki to nad nami było czyste niebo. Jednak musiało z nich padać, bo momentami droga była mokra. Ogólnie jechało się przyjemnie, ruch umiarkowany i kilka niekończących się prostych. Oto jedna z nich:
Jadąc przed siebie, mijamy również kilka cerkwi, jak i cmentarzy prawosławnych:
A po kilku kolejnych kilometrach takie oto zdjęcie udało mi się zrobić:
Rozglądając się za jakimś miejscem do spania, pokonujemy kolejne kilometry i nie możemy znaleźć nic ciekawego. Nasze poszukiwania zakończyły się tym, że dojechaliśmy, aż do Grabarki, gdzie udało nam się rozbić na podwórku a bardzo miłej pani. Mówiliśmy jej, że tylko się rozbijemy i nie będziemy robić kłopotu, a pani nam przyniosła stół i krzesła, żeby wygodnie zjeść oraz dała nam węża ogrodowego, żeby się opłukać. Po wygodnie zjedzonej kolacji, pomału kładziemy się spać, a na niebie żadnej chmurki;)
Kategoria powyżej 100 km, Wyprawa na wschód Polski, Zaplanowana
Dane wyjazdu:
176.54 km
15.00 km teren
08:34 h
20.61 km/h:
Maks. pr.:39.80 km/h
Temperatura:25.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Merida TFS100
Wschód Polski - dzień 3
Środa, 21 lipca 2010 · dodano: 28.07.2010 | Komentarze 0
Dzisiaj mieliśmy w planach wyjechać dopiero koło 9, więc można było trochę dłużej pospać. Tak, więc nie spiesząc się, jemy spokojnie śniadanie, pakujemy się i o 9 pomału ruszamy. Początkowe kilometry to spokojna jazda po asfalcie, a po kilku kilometrach robimy krótką przerwę na uzupełnienie bidonów. Jadąc dalej wjeżdżamy na tereny Wigierskiego Parku Narodowego i pierwsze co mi przychodzi wtedy do głowy to WPN czyli jak w domu;) Po paru kilometrach opuszczamy tereny parku i kierujemy się na Augustów. Niestety po drodze zgubiliśmy się i znowu trzeba było trochę nadrobić. No ale nic, w końcu znajdujemy właściwą drogę, która wiedzie przez las. Na moje nieszczęście ilość sypkiego piasku była duża, czyli tego odcinka nie zaliczam do najmilszych. Tak sobie jechaliśmy:Po dotarciu ponownie do asfaltu, sprawnie docieramy do samego Augustowa, gdzie robimy sobie przerwę na moście nad jeziorem:
A po chwili jeszcze jedną nad kanałem Augustowskim:
Później tradycyjnie już do sklepu uzupełnić zapasy. Po krótkiej pogawędce z miejscowym bikerem, ruszamy dalej. Kawałek jeszcze asfaltem, a później zjeżdżając na boczne drogi znowu zaczyna się piasek, a potem chyba jeszcze coś gorszego, czyli bruk:
Jechaliśmy sobie pomału, co jakiś czas robiąc przerwy na zakupy i tak w końcu dojeżdżamy do Białegostoku. Tam jedziemy pod katedrę:
Następnie pod Cerkiew:
A następnie pod Biedronkę na większe zakupy na kolację. Korzystając z faktu, iż było centrum handlowe, skorzystaliśmy jeszcze z toalety. Po załatwieniu wszystkich potrzeb i kupieniu denaturatu ruszamy dalej. Po około 20 kilometrach znajdujemy miejsce do spania. Zaczęliśmy się rozpakowywać, ja szybko się umyłem i zaczęliśmy robić sobie kolację, kiedy to usłyszeliśmy zbliżające się grzmoty. W tym momencie wszystko zaczęliśmy robić dużo szybciej, zabezpieczyliśmy namioty i rowery, żeby nie zmokły i kładziemy się spać. Podczas dzisiejszej jazdy wyszło, że niestarczy nam czasu, żeby dojechać do Rzeszowa, więc już myśleliśmy skąd będziemy wracać.
Kategoria powyżej 100 km, Wyprawa na wschód Polski, Zaplanowana
Dane wyjazdu:
173.10 km
25.00 km teren
08:09 h
21.24 km/h:
Maks. pr.:48.80 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Merida TFS100
Wschód Polski - dzień 2
Wtorek, 20 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 0
Dzisiaj pobudka o godzinie 6. Budzę się z nadzieją, że nie będzie komarów. Niestety, nadal były, chociaż nieco mniej, dlatego też decydujemy, że nie jemy teraz śniadania tylko wyjedziemy gdzieś dalej i zjemy je w spokoju. Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Szybko się spakowaliśmy i ruszamy w trasę. Początkowo jeszcze terenem, aby w końcu dojechać nad Śniardwy.Tam robimy przerwę na opłukanie się trochę, no i oczywiście na fotki. Po kilku minutach ruszamy dalej, po drodze nieco myląc drogę i tym samym nadrabiając parę kilometrów. W między czasie zatrzymujemy się jeszcze w sklepie na małe zakupy, a 10 kilometrów później stajemy na dłużej, aby w końcu zjeść śniadanie. Następnie jedziemy już w stronę naszego kolejnego celu dzisiaj, czyli Giżycka. Droga bardzo fajna, bo mały ruch, ale po drodze niestety wygięła mi się przednia przerzutka i do końca musiałem już jechać na blacie, ale szło jechać. W końcu docieramy do Giżycka, gdzie kierujemy się pod twierdzę:
Później jedziemy w stronę mostu obrotowego. Akurat był otwarty, więc można było sobie wszystko obejrzeć i porobić zdjęcia mostu, jak i kanału:
Tutaj również poznajemy bikera z Danii, który jechał z Berlina do Rygi, a dzisiaj akurat podobnie jak my jechał do Suwałk. Zapytał czy może pojechać razem z nami, a my oczywiście się zgodziliśmy, tak więc kolejny etap dzisiejszego dnia jedziemy w 4 osobowym składzie. Kawałek za mostem robimy jeszcze krótki przystanek na zrobienie zdjęcia zabytkowej wieży ciśnień:
A dalej już ruszamy w stronę Suwałk. Ponownie jedziemy bocznymi drogami, a nawet parę kilometrów przejeżdżamy w terenie. Po drodze oczywiście kilka przerw, najczęściej pod sklepami, bo zapotrzebowanie na picie rosło, wraz z temperaturą. Przy wjeździe do Suwałk, robimy sobie wspólne zdjęcie z naszym towarzyszem, które wstawię później, jak będę je miał. W Suwałkach jedziemy zrobić zakupy na kolację i żegnamy się już z Mortenem, który jedzie w swoją stronę, a my wyjeżdżamy jakieś 10 kilometrów za Suwałki szukając miejsca do spania. Dzisiaj udało nam się znaleźć o wiele lepsze, bo przede wszystkim nie było komarów. Robimy sobie kolację, rozkładamy namioty, a Paweł wyciąga sobie kleszcza, którego złapał po drodze. Jak na razie, czuję się dobrze, nogi nie bolą i oby tak dalej;)
Kategoria powyżej 100 km, Wyprawa na wschód Polski, Zaplanowana