Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Jarzyna z miasteczka Luboń. Mam przejechane 21262.06 kilometrów w tym 1745.76 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 26.41 km/h.
Więcej o mnie.
Kontakt GG: 3482927

2013

button stats bikestats.pl

2012

button stats bikestats.pl

2011

button stats bikestats.pl

2010

button stats bikestats.pl

2009

button stats bikestats.pl
liczniki

Tyle na razie mi się udało

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Jarzyna.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

powyżej 100 km

Dystans całkowity:5759.68 km (w terenie 309.40 km; 5.37%)
Czas w ruchu:211:54
Średnia prędkość:26.43 km/h
Maksymalna prędkość:73.00 km/h
Maks. tętno maksymalne:200 (99 %)
Maks. tętno średnie:160 (79 %)
Suma kalorii:33811 kcal
Liczba aktywności:43
Średnio na aktywność:133.95 km i 5h 02m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
138.69 km 20.00 km teren
06:39 h 20.86 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wschód Polski - dzień 1

Poniedziałek, 19 lipca 2010 · dodano: 27.07.2010 | Komentarze 0

Pomysł na tego typu wyjazd zawitał u nas na początku roku. Miesiące leciały, ekipa co chwilę się zmieniała, bo w pewnym momencie nawet 6 osób było chętnych, a w ostatnim tygodniu już tylko 4, a na 3 dni przed wyjazdem już tylko 3. Tak więc ostatecznie pojechaliśmy w składzie: Paweł, Mateusz i ja.

A teraz trochę o pierwszym dniu wyprawy.

Pobudka o 4.20, śniadanie i ostatnie drobiazgi pakowane do sakw i o 5 wyjeżdżam z domu, ponieważ o 5.30 byłem umówiony z Mateuszem u niego. A to jeszcze zdjęcie chwilę przed wyjazdem:



Kiedy już przyjechałem do Mateusza, znieśliśmy jego rower, po chwili przyjechał Paweł i ruszyliśmy na dworzec. Szybkie zakupy w biedronce i około 6.30 ruszamy pociągiem do Olsztyna. Po niespełna 5 godzianch jesteśmy na miejscu. Wspólne wynoszenie rowerów z pociągu i ruszamy na pierwsze kilometry po Olsztynie. Najpierw kierujemy się w stronę najwyższej wieży telewizyjnej w Polsce. Oto i ona:



Po kilku minutach ruszamy w dalszą drogę. Kawałek jeszcze po ruchliwych Olsztyńskich ulicach i w końcu zaczynamy jazdę spokojnymi bocznymi drogami, którymi jechało się na prawdę przyjemnie. Ruch bardzo mały, całkiem duża ilość pozdrawiających Cię ludzi, tych na rowerach jak i tych w samochodach. Jechaliśmy sobie spokojnie, robiąc od czasu do czasu przerwy. A to mój rower na jednej z nich:



Jadąc cały czas w stronę Mikołajek, mamy do pokonania całkiem sporą liczbę podjazdów, ale od razu za nimi była nagroda w postaci zjazdu. Do samych Mikołajek docieramy w zasadzie już pod wieczór. Tam przeszliśmy się po mieście kawałek, robimy małe zakupy i ruszamy dalej, szukając już pomału miejsca do spania. Chwilę jeszcze asfaltem, a następnie już polnymi i leśnymi ścieżkami. Szczerze, to średnio mi się tam jeździło na slickach, ale jakoś dawałem radę. Niestety ze znalezieniem miejsca nie było łatwo, a do tego wszystkiego nie mogliśmy dojechać nad jezioro Śniardwy, wjeżdżając co chwilę w ścieżkę, która się kończyła. Ostatecznie jednak znajdujemy miejsce w lesie, ale nie powiem, żeby było przyjemnie. Komarów było tyle, że nie szło się od nich odpędzić, dlatego też rozkładanie namiotów odbywało się w tempie ekspresowym, tak samo jak robienie jedzenia. Podsumowując dzień pierwszy całkiem, całkiem, mimo ilości insektów na końcu.

Dane wyjazdu:
138.38 km 1.00 km teren
05:14 h 26.44 km/h:
Maks. pr.:37.80 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Kolejne województwo moje;)

Sobota, 3 lipca 2010 · dodano: 06.07.2010 | Komentarze 2

W sumie to wyjazd na działkę, zaplanowany dzień wcześniej. Trasa już mi znana, bo rok temu jechałem nią z Pawłem. Początkowo chciałem wyjechać o 6, aby uniknąć jazdy w największym upale. Jednak nieco zaspałem i ostatecznie wyjeżdżam o 6.40, a termometr wskazuje już ponad 20 stopni. Najpierw jadę na most na Starołęce, dalej jadę do Krzesin, Tulec, następnie do Kostrzyna. Później jadę trasa na Gniezno i po 10 km odbijam na Czerniejewo. Cały czas jechałem pod wiatr, jednak nie był on, aż tak uciążliwy. Z Czerniejewa kieruję się na Witkowo, gdzie robię sobie pierwszą przerwę na uzupełnienie picia i śniadanie, a na liczniku 80 km;) Z Witkowa jadę na Powidz, aby następnie odbić na Smolniki Powidzkie. Chwilę później już byłem w zasadzie na działce, ale że czasu miałem jeszcze sporo, postanowiłem pojechać do granicy województw. Ta trasa również mi znana, ponieważ kiedyś z działki nią jechałem. Jednak to nie to samo co zdobyć województwo wyjeżdżając z domu.Tak więc jadę przez Wilczogórę, Wilczyn, aby dotrzeć do tablicy, gdzie zrobiłem kolejną przerwę. Tym razem na liczniku 120 km.





Po zrobieniu zdjęć kieruję się tą samą trasą w stronę działki. Na miejscu i tak jestem za wcześnie, więc od razu idę nad jezioro się wykąpać. Na drugi dzień wróciłem samochodem, chcąc skorzystać z ładnej pogody, cały dzień siedziałem nad jeziorem;) Podsumowując jestem bardzo zadowolony z tego wyjazdu. W dobrym czasie udało mi się pokonać tą trasę, a przede wszystkim jestem zadowolony z ilości przerw. Co do pogody, to wiatr wiał w twarz ale z umiarkowaną siła, a temperatura, jak łatwo się domyślić była wysoka. Na koniec dodam, że jest to mój rekord jeżeli chodzi o samotną jazdę. Bardzo udany i przyjemny wyjazd;)

Dane wyjazdu:
125.27 km 0.00 km teren
05:20 h 23.49 km/h:
Maks. pr.:47.30 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Poznańska Masa Krytyczna

Piątek, 25 czerwca 2010 · dodano: 27.06.2010 | Komentarze 0

Chwilę po 17 przyjechał po mnie Tomek, z którym wcześniej już się umówiłem. Miał też być Robert, ale coś mu wypadło i pojechał od razu na Stary Rynek. Tak więc we dwójkę jedziemy do Szczesnego, gdzie są już Maciej z kolegą. Później jeszcze czekamy na Pawła i razem jedziemy prosto na miejsce startu masy. Tam spotykamy jeszcze Grzecha, Mateusza, Remigiusza z kolegą i jeszcze kogoś. Ogólnie było nas całkiem sporo. O 18.30 ruszamy trasą:

Stary Rynek – Wodna – Garbary – Kazimierza Wielkiego – Mostowa – Kórnicka – Serafitek – Św. Rocha – Jana Pawła II – Rondo Rataje (2 okrążenia) – Jana Pawła II – Kaliska – Nowowołkowyska – Katowicka – Abp. Baraniaka – Chartowo – Piasnicka – Kurlandzka – Wiatraczna - Żegrze – Bobrzańska – Kurlandzka – Inflancka – Pawia – Orła – Krucza – Zamenhofa – Rondo Starołęka (3 okrążenia) – Zamenhofa – Piłsudskiego – Inflancka – Piaśnicka – Chartowo – Abp. Baraniaka.

W między czasie dojeżdża jeszcze Mateusz. Po masie tradycyjnie na Maltę, na małe wyścigi. Na początku wszyscy ruszyli mocno, ale po chwili nieco zwolnili, więc postanowiłem pociągnąć dalej i jak sie odwróciłem to tylko Maciej jechał za mną. Podczas manewru między ludźmi został z tyłu i już samotnie dojeżdżam do mety, czyli do źródełka. Wygrałem, ale Tomek już mnie gonił i był blisko. Przy źródełku przerwa i jedziemy znowu szybko pozostała część kółka. Później do biedronki na Starołęce, na małe zakupy. Tutaj część jedzie do domu, Maciej na Maltę, bo zostawił plecak, a Tomek, Paweł, Mateusz, Parówa i ja jedziemy dalej do Kórnika. Jechało się świetnie, szybkie tempo i gdyby nie to, że Pawłowi poszedł łańcuch było by znakomicie. Na szczęście miałem spinkę, więc szybka naprawa i jedziemy dalej. U Tomka kolacyjka (dzięki!), śmiechu było sporo, a tekst wieczoru w wykonaniu pana Szczesnego: "no, no, wiadomo.....". Nikt nie wiedział o co chodzi, ale wszyscy się śmiali;) Z Kórnika wyjeżdżamy koło 23.30. Jechaliśmy cały czas koło 30 km/h, robiąc krótką przerwę przed zjazdem do Puszczykowa. Dalej jedziemy Gresierówka, która po raz pierwszy jechałem w nocy i nieco się bałem. W Komornikach odłączam się od pozostałych i jadę prosto do domu, w którym byłem chwile przed 2. Podsumowując bardzo przyjemna wycieczka, chociaż trasa masy była zbyt długa i momentami było nudno, ale dzięki świetnemu towarzystwu było przyjemnie;)

Dane wyjazdu:
140.12 km 0.00 km teren
05:10 h 27.12 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Wągrowiec - tym razem z powodzeniem;)

Sobota, 5 czerwca 2010 · dodano: 09.06.2010 | Komentarze 1

Już wczoraj przyjechał do mnie Tomek, aby dzisiaj spokojnie przejechać sobie coś dłuższego. Pobudka kolo 9, śniadanko i spokojne uszykowanie się do jazdy i o godzinie 9.50 ruszamy. Początek drogi mało przyjemny, ponieważ trzeba było przejechać przez miasto. Po drodze Tomek namówił mnie na jedno kółko na Malcie zanim ruszymy w trasę. Tak więc po przejechaniu tego kółka, kierujemy się już w stronę Wągrowca. Jedziemy przez Czapury, Koziegłowy, aby w końcu dojechać do Murowanej Gośliny, gdzie robimy pierwszą przerwę pod biedronką na uzupełnienie wody i zjedzenie loda. Z Murowanej właściwie jedziemy do Skoków, a następnie już prosto do Wągrowca. Po drodze zrobiliśmy jeszcze jedną przerwę. Po dojechaniu do celu naszej wycieczki, robimy sobie dłuższą przerwę nad jeziorkiem.





Po zjedzeniu kanapek, zbieramy się pomału do powrotu, jednak z powodu małej ilości picia chcieliśmy jeszcze stanąć w pobliskim sklepie...Nie zrobiliśmy tego, gdyż naszym oczom ukazało się trzech kolarzy na szosówkach. Korzystając z okazji ruszamy za nimi, pytając dokąd jadą, w odpowiedzi usłyszeliśmy Poznań. I tak zaczął się jakże miły i sprawny powrót do domu. Jechaliśmy sobie z nimi, dając zmiany i rozmawiając trochę z naszymi towarzyszami. W Murowanej Goślinie jesteśmy z Tomkiem zmuszeni do zatrzymania się w sklepie, ponieważ w ustach susza, a w bidonach nic lepiej. Na szczęście nasi towarzysze również stanęli, więc jedziemy w piątkę do samego Poznania. Jako ciekawostkę warto dodać, iż jeden z szosowców miał 61 lat. W Poznaniu rozdzielamy się, dziękując sobie za wspólną jazdę. Z Malty już spokojne jedziemy, zresztą ilość świateł nawet nie pozwala na szybką jazdę. Niestety miasto zbiło naszą średnią dosyć mocno, o ponad 1 km/h. Ogólnie super wyjazd. Miałem wielką ochotę przejechać tą trasę, bo w zeszłym roku na niej poległem. Pogoda dopisała i to bardzo, wiatr nie był, aż tak uciążliwy i oczywiście towarzystwo było super;) Wielkie dzięki Tomek za ten wyjazd;)

Dzisiaj również wybiło 2 000 km w tym sezonie;)

Dane wyjazdu:
136.74 km 0.00 km teren
04:57 h 27.62 km/h:
Maks. pr.:45.90 km/h
Temperatura:13.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rano z Pawłem, a później w większej grupie;)

Środa, 5 maja 2010 · dodano: 06.05.2010 | Komentarze 0

Rano zadzwonił po mnie Paweł czy się z nim przejadę, a że jutro ma być brzydka pogoda zgodziłem się. Przyjechał trochę za wcześnie, tak więc zjedliśmy sobie śniadanie i ruszyliśmy. Na początku bez konkretnego celu, ale w trakcie jechania postanowiliśmy pojechać do Czempinia. Całkiem szybko do niego docieramy i tam przerwa na ryneczku i zakupy w biedronce. Zjedliśmy sobie po batonie i ruszyliśmy w stronę Głuchowa. Niestety jechało się znacznie gorzej, gdyż cały czas pod wiatr, dlatego też do Pawła docieramy nieco zmęczeni. U niego herbatka i zupa(dzięki!) i chwilę po 14 ruszam do domu a Paweł do Mateusza.

Druga część dnia to miała być przejażdżka z Maciejem, ale w między czasie Mateusz stwierdził, że pojedzie z nami na szosie. Tak więc o 17 byłem u Mateusza. Maciej się spóźniał, więc pojechaliśmy po niego na około dla zabicia czasu. W końcu Maciej był gotowy do jazdy i ruszyliśmy drogą na Buk, odbijając w Więckowicach na Dopiewo. Dalej do Głuchowa i Komornik, gdzie się rozdzielamy i już samotnie jadę do domu. Podsumowując bardzo udany dzień i dzięki panowie za mile spędzony czas;)

Dzisiaj również wybiło mi 5 000 km z BS;)

Dane wyjazdu:
159.00 km 40.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Rekord sezonu No.1

Sobota, 20 marca 2010 · dodano: 24.03.2010 | Komentarze 1

Wycieczka w sumie zaplanowana już od kilku dni. Naszym celem było Gniezno oraz inne ciekawe miejsca;)

O godzinie 6 przyjechali po mnie Paweł i Mateusz, aby następnie pojechać do Poznania po Mateusza i ruszyć w pełnym już składzie w trasę. Ruszyliśmy około 6.30.



Początkowo jedziemy przez miasto, aby dostać się na Maltę, gdzie wjeżdżamy na szlak prowadzący do Pobiedzisk. Droga całkiem przyjemna, czasami jedynie teren był trudny do przejechania. Jedziemy tak sobie terenem i na jednym z postojów zauważamy pierwsze oznaki wiosny:



A tutaj Mateusz i Ja na szlaku do Pobiedzisk:



W końcu docieramy do Pobiedzisk, gdzie robimy dłuższą przerwę pod Biedronką. Następnie przejeżdżając na drugą stronę krajowej drogi nr 5, jedziemy przez Węglewo, Moraczewo, Lednogóre, Rybitwy, aby dotrzeć do naszego pierwszego celu i zrobić kolejną dłuższą przerwę pod bramą III Tysiąclecia. Oczywiście przed wyjazdem jeszcze pamiątkowe zdjęcie:



Następnie wyjeżdżamy na drogę między Kiszkowem, a Gnieznem, aby po krótkim czasie dotrzeć do głównego celu, czyli Gniezna. Tam kolejna przerwa pod Katedrą:



W między czasie zadzwonił jeszcze Tomek, że idzie na rower, więc Paweł umówił się z nim, że ma nam wyjechać na przeciw i spotkamy się po drodze. Tak, więc ruszamy krajową 5 w stronę Łubowa; niestety pod silny wiatr. W Łubowie odbijamy na Kostrzyn. Tutaj zaczynają się schody; nie dość, że jedziemy pod wiatr to jeszcze zaczyna padać deszcz. Po około 7 km spotykamy Tomka i w 5 jedziemy dalej w stronę Kostrzyna. Po dotarciu do Kostrzyna, kolejna przerwa pod Biedronką, jednak byłem nieco przemoczony, a więc szybko zrobiło się zimno. Dalej jedziemy do Tulec, gdzie odłącza się od nas Tomek, a my jedziemy dalej do Krzesin, później przez Starołękę do Dębiny. Tutaj Mateusz skręca już w swoją stronę, a Paweł i Mateusz odprowadzają mnie jeszcze do domu. Zatrzymali się chwilę u mnie na szklankę coli i ruszyli dalej do domu.

Wycieczka jak zawsze udana. Jednak nie do końca jestem zadowolony ze swojej dyspozycji na trasie. Mniej więcej od 50 kilometra miałem problemy z nogami. Strasznie mnie uda piekły i były takie momenty, że miałem ochotę stanąć i nie jechać dalej, jednak dzięki całej ekipie udało mi się dojechać do domu, za co im bardzo dziękuję. Dzisiejszą wycieczką dobiłem do 4 000 z BS;)

Jeszcze raz dzięki:) Mam nadzieję, że niebawem to powtórzymy.

Dane wyjazdu:
260.87 km 0.00 km teren
11:19 h 23.05 km/h:
Maks. pr.:43.60 km/h
Temperatura:23.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Poznań - Kołobrzeg

Wtorek, 4 sierpnia 2009 · dodano: 26.08.2009 | Komentarze 4

Wreszcie znalazłem trochę czasu aby opisać tą wycieczkę.

Wyjazd zaplanowaliśmy na godzinę 3, więc o godzinie 2 wstaliśmy, wypiliśmy ciepłą herbatkę i tuż przed 3 byliśmy gotowi do jazdy. Jeszcze zdjęcie tuż przed wyjazdem:

Ruszamy w składzie Mateusz, Paweł i Ja.
Początkowo kierujemy się drogą numer 11 do Obornik. Było jeszcze ciemno, temperatura całkiem wysoka i lekki deszcz. W drodze do Obornik robimy dwie na prawdę krótkie przerwy na zmianę ubrania. Ja i Gumiś na jednej z przerw:

Po dojechaniu do Obornik, robimy dłuższą przerwę na śniadanie. Zaczyna się robić jasno i zaczyna trochę mocniej wiać. Z obornik kierujemy się na Czarnków drogą numer 178. Po drodze zdążyłem przebić pierwszą dętkę. I już w tym momencie czas zaczął działać przeciwko nam. Straciliśmy sporo czasu na naprawę. No ale jedziemy dalej, aż w końcu docieramy do Czarnkowa. Tam na stacji benzynowej kolejna dłuższa przerwa na posiłek. Niestety znowu zaczyna mi schodzić powietrze. Nowa dętka nie wytrzymała za długo. Mniej więcej co 20 km musiałem ją dopompowywać, aby kontynuować jazdę. Po wyruszeniu ze stacji benzynowej naszym oczom ukazuje się most nad Notecią:

Dalej kierujemy się na Trzciankę, gdzie robimy zakupy w Biedronce, a także musiałem naprawić sobie hamulec, gdyż chwilę wcześniej prawie wleciałem w Gumisia, bo ten nie pokazał ręki skręcając. Chwilę później szczesny gubi bagaż i kolejne cenne minuty uciekają. Po naprawieniu usterek jedziemy na Wałcz, po drodze tradycyjnie pompując kilka razy dętki, gdyż Gumiś w między czasie też przebił swoją, aż w końcu docieramy do granicy województwa:

Dalej drogą numer 163 kierujemy się na Czaplinek, mijając po drodze piękne lasy:

Po przejechaniu około 160 km naszym oczom ukazała się tablica:

W Czaplinku kolejna przerwa na posiłek, a następnie kierujemy się na Połczyn Zdrój mijając po drodze ruiny zamku:

Jedziemy dalej piękną drogą w lesie, aż w końcu docieramy do Połczyna. Tam znowu dłuższa przerwa pod Biedronką no walczymy dalej kierując się na Białogard.

W Białogardzie miałem już serdecznie dosyć jazdy, ale wiedziałem, że jeszcze tylko 30 km mnie dzieli od celu wyprawy. Po drodze powietrze zaczyna mi schodzić coraz szybciej i około 10 km przed Kołobrzegiem podjęliśmy próbę załatania dętki. Jak się okazało chwilę później nie przyniosła ona żadnego efektu. Do Kołobrzegu wjechałem praktycznie na feldze:

Następnie jeszcze szybko nad morze do latarni:

A później musieliśmy poszukać naszego noclegu. Musiałem już prowadzić rower i po około godzinie docieramy do miejsca naszego noclegu. Podsumowując wyjazd bardzo udany, mimo przygód z dętkami. Cieszę się, że dojechałem, mimo iż przebita dętka mi tego nie ułatwiała. No i oczywiście dziękuje całej ekipie bez której ten wyjazd by się nie udał:)
P.S Mateusz i Paweł na drugi dzień jeszcze trochę pojeździli ja niestety nie miałem takiej możliwości.

Dane wyjazdu:
112.27 km 20.00 km teren
04:44 h 23.72 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

W nieco większym składzie

Czwartek, 30 lipca 2009 · dodano: 31.07.2009 | Komentarze 0

Najczęściej jeździmy w trójkę, jednak dzisiaj było nas aż pięciu. O godzinie 6.30 umówiłem się z Robertem i udaliśmy się do Głuchowa gdzie mieliśmy się wszyscy spotkać. I około godziny 7.05 wyjeżdżamy w składzie: Robert, Mateusz, Paweł, Mateusz i Ja. Na początku podróżowaliśmy drogą szutrową, a później już asfaltem trasą: Plewiska, Skórzewo, Wysogotowo, Kiekrz gdzie zrobiliśmy krótka przerwę.

Dalej jedziemy przez Rokietnicę i Żydowo, aż w końcu docieramy do Szamotuł. Tam około godzinna przerwa i ruszamy w drogę powrotną przez Żydowo, Rokietnicę, Kiekrz, Strzeszynek, Rusałkę. Jechało się nieco gorzej niż w pierwszą stronę, gdyż trochę wiatr przeszkadzał. A oto prawie wszyscy uczestnicy wycieczki podczas jazdy z wyjątkiem Mateusz, który robił zdjęcie:

A tutaj wszyscy:

Przed Plewiskami Mateusz pojechał już do domu, w Plewiskach Robert, a ja pojechałem jeszcze do Pawła. Całkiem fajny wypad:)

Dane wyjazdu:
185.15 km 0.00 km teren
06:53 h 26.90 km/h:
Maks. pr.:49.60 km/h
Temperatura:27.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Poza województwo

Poniedziałek, 27 lipca 2009 · dodano: 28.07.2009 | Komentarze 0

Trasę wycieczki ustaliliśmy wczoraj. Celem było Leszno, a przy okazji wyjazd poza województwo.

Pobudka o 4.20, śniadanko, herbatka i o 5 już byłem gotowy do jazdy. Paweł przyjechał o 5, a Mateusz miał małe opóźnienie z powody zamkniętego przejazdu. Tak, więc ruszamy o 5.10. Początkowo jedziemy przez Niwkę do Puszczykowa, dalej do Mosiny i następnie do Czempinia, gdzie robimy pierwszą przerwę. Na licznikach mamy około 27 kilometrów, a temperatura wynosi około 13 stopni, więc nie było za ciepło, a czasami wręcz było mi zimno. W Czempiniu przerwa trwała około 10 minut, a Mateusz studiował mapę:

Następnie kierujemy się na Racot, gdzie mieliśmy krótką przerwę, a dalej jedziemy trasą:

Gryżyna - Nowy Dębiec - Wojnowice - Osieczna

W tej ostatniej robimy kolejna przerwę, na śniadanie. Słońce zaczyna coraz mocniej świecić i zaczyna robić się na prawdę ciepło.

Po zjedzonym śniadaniu ruszamy już prosto do Leszna, pięknym asfaltem. Po około 9 kilometrach jesteśmy już w pierwszym celu naszej dzisiejszej wycieczki:

Kolejna przerwę robimy w Mc Donaldzie:D, a dalej kierujemy się już do miejscowości Góra, aby spełnić nasz kolejny cel. Jedziemy drogą numer 323 i po kilku kilometrach docieramy do granicy województwa:

Po zrobieniu sobie zdjęć ruszamy dalej. Po około 15 kilometrach docieramy do miejscowości Góra. Tam robimy przerwę na posiłek, najpierw pod kościołem, a później jeszcze pod biedronką. O godzinie 11.50 wyruszamy już w drogę powrotną, kierując się na Leszno. A oto krajobraz na Dolnym Śląsku:

Wracamy do Leszna jadąc z wiatrem, więc poszło nam to całkiem szybko. Później kolejna przerwa w Mc Donaldzie i kierujemy się już w stronę domu. Wracaliśmy tą samą drogą co przyjechaliśmy. Jednak droga powrotna dzięki sprzyjającemu wiatru zajęła nam mniej czasu. Po drodze zaczęło mnie boleć kolano, ale udało mi się dojechać do domu:)
Podsumowując dzisiejszy wyjazd był bardzo udany. Pogoda nam dopisała, udało nam się dojechać do domu z całkiem ładną średnią i oczywiście wspaniałe towarzystwo:) Dzięki panowie za ten wyjazd:)

Dane wyjazdu:
201.21 km 97.00 km teren
10:04 h 19.99 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:28.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Pierścień Poznania

Wtorek, 30 czerwca 2009 · dodano: 03.07.2009 | Komentarze 2

Pobudka o godzinie 3,45. Przed wyjazdem jeszcze szybka herbatka i około 4,40 jesteśmy już gotowi do jazdy. Oto cała ekipa jeszcze w pełni sił:

Mateusz, Piotr, Ja i Paweł.
Po zrobieniu zdjęcia kierujemy się w stronę Dopiewa, gdzie zaczniemy jechać szlakiem pierścienia. Jedziemy przez Chomęcice, Konarzewo, aż w końcu docieramy do miejsca, z którego zaczniemy. Krótka przerwa jeszcze:

No i ruszamy terenem. Niestety wczoraj padał deszcz, więc nie trudno się domyślić, że nie było łatwo. Do tego wszystkiego jeszcze opadająca mgła, osadzała się wszędzie. Po drodze udało nam się jeszcze zabładzić. A oto Paweł studiujący mapę:

I tak sobie jedziemy, jedziemy...przez Lusowo do Kiekrza, gdzie zrobiliśmy sobie zakupy, a po jakimś czasie robimy pierwszą przerwę na śniadanie:

Pogoda zaczyna się poprawiać. Mgła już prawie całkowicie opadła, a pomału zaczyna wychodzić słońce. Po zakończonym śniadaniu kierujemy się na Biedrusko. Jechaliśmy przez przez poligon. Bardzo fajna i przyjemna droga. Nikt do nas nie strzelał i udało nam się ujść z życiem:P Po drodze zatrzymujemy sie na chwile przy kościele, a właściwie przy jego ruinach:

I jeszcze ja, gdzieś tam wszedłem:)

Po dojechaniu już do Biedruska okazuje się, że Paweł niestety przebił dętkę. To co nadrobiliśmy jadąc przez poligon, teraz straciliśmy na naprawie:

Po załataniu już dętki ruszamy w stronę Murowanej Gośliny. Trochę terenem, trochę asfaltem, nawet całkiem przyjemnie. Jednak temperatura już znacznie urosła i zaczęło się robić na prawdę gorąco. W Murowanej do Biedronki po zapasy płynów, na które w taką pogodę zapotrzebowanie jest ogromne;) A to nasze rowery pod sklepem:

Dalej jedziemy przez Puszcze Zielonkę i dojeżdżamy do bardzo ładnego sanktuarium w Dąbrówce Kościelnej.

Po przerwie, ruszamy dalej. Tak sobie jedziemy, jedziemy...pogoda jest coraz ładniejsza, temperatura coraz wyższa, a my coraz bardziej zmęczeni.

Po drodze mijamy jeszcze Gorzkie Pole:

A następnie już do Kostrzyna, gdzie oczywiście jedziemy do biedronki po picie i coś do jedzenia. Z Kostrzyna kierujemy się na Tulce. Tutaj dopadł mnie mały kryzys ale na szczęście szybko minął. W Tulcach robimy dłuższą przerwę na posiłek i ruszamy dalej. I niestety pomyliły nam się przejazdy nad autostradą i musieliśmy się przeprawić przez strumyk. Po wyjechaniu już na właściwą drogę jedziemy w kierunku Kórnika. Po drodzę przejeżdżając przez most naszym oczom ukazała się tablica informacyjna. Kiedy przeczytałem jaka jest temperatura zrobiło mi się jeszcze cieplej.

Po dotarciu do Kórnika oczywiście znowu po picie, następnie pod zamek na przerwę i odpoczynek w cieniu.

Po wyjechaniu z Kórnika, jedziemy przez pewien moment asfaltem, a następnie aby dotrzeć do Rogalina, a dalej do mosiny zjeżdżamy w teren. W Mosinie kolejna przerwa na zakupy, a później podjazd na Osową Górę. Wszystko było by dobrze gdybym nie miał przejechane 150 km;)

Jak widać pogoda zaczęła się pogarszać. Goniła nas burza, przed którą próbowaliśmy uciec, ale niestety nie udało się. Żarty się skończyły...pioruny blisko nas, a my w szczerym polu. Jechaliśmy ile sił w nogach do najbliższych zabudowań. Tam przeczekaliśmy, aż burza przejdzie i ruszyliśmy dalej. Zaczął padać fajny deszczyk i zrobiło się bardzo przyjemnie. Już wtedy wiedziałem, że choćby nie wiem co przejadę pierścień. Do końca zostało nam około 15 km, przyjemnym terenem. I po około 15 godzinach docieramy do punkty startu. Udało się!! Oto wszyscy szczęśliwi, już nie w pełni sił jak na początku:

Dalej już tylko przez Dopiewo, Konarzewo, Chomęcice, Głuchowo do Komornik, gdzie się rozdzielamy. Dalej już spokojnie wracam sobie do domu, bardzo szczęśliwy, że udało mi się przejechać cały pierścień. Dzięki wam chłopaki za całą wyprawę. Gdyby nie wy pewnie nigdy bym tego nie przejechał;)